Mija właśnie pierwszy miesiąc obowiązywania znowelizowanej ustawy o zakładach opieki zdrowotnej. Choć zmiany dotyczyły tylko niewielkiej części jej przepisów, to i ich projektodawcy, i posłowie nie uniknęli wpadek.
To niestety kolejny przykład bubla prawnego – regulacja zamiast wyjaśniać, porządkować i prostować organizację pracy w placówkach służby zdrowia, wprowadziła chaos, niepewność i zdenerwowanie zarówno pracodawców, jak i pracowników.
Kłopoty zakładów opieki zdrowotnej są tym większe, że główna zmiana w ustawie dotycząca zaliczania dyżurów medycznych do czasu pracy wiąże się z koniecznością zapewnienia za ich pełnienie nawet większych pieniędzy niż do końca ubiegłego roku.
Ponadto wymóg zagwarantowania lekarzom 11-godzinnego dobowego odpoczynku po dyżurze spowodował, że szpitale mają olbrzymie kłopoty z pełną obsadą kadrową w ciągu dnia.
Szpitale pozostawiono same sobie, choć sygnały, że ustawa ma braki i wymaga – kolejnej – pilnej nowelizacji, pojawiły się niemal od jej uchwalenia w sierpniu 2007 r. Na to, aby je usunąć, było ponad cztery miesiące, ale część z nich przypadła na szczyt kampanii związanej z przyspieszonymi wyborami do Sejmu. Nic nie wyszło też z propozycji, aby o rok opóźnić wprowadzenie uchwalonych już przepisów o zakładach opieki zdrowotnej.