Jeśli wszyscy, którzy dyżurowali w poprzednich latach, zażądają zaległego odpoczynku, wydaje się, że szpitale będą musiały wypłacać im w tym czasie wynagrodzenie. To dla nich sytuacja patowa.
Szacuje się, że pozwy sądowe złożyło w tej sprawie 18 tys. medyków. Rekordziści mają do odebrania nawet po 3 tys. godzin. Oznacza to półtora roku odpoczynku.
Wszystko zaczęło się od pozwu Wojciecha Gromkowskiego, anestezjologa z Białegostoku. Zażądał on od swojego szpitala ponad 30 tys. zł, jako uzupełnienia wynagrodzenia za pracę bezpośrednio po dyżurach lekarskich. Zgodnie bowiem z dyrektywami unijnymi i polskim kodeksem pracy powinien mieć po dyżurze 11 godzin wolnego.
Sąd rejonowy przyznał anestezjologowi tylko połowę żądanej kwoty, a szpital złożył apelację od tego wyroku. Sąd okręgowy nie był już taki pewny rozstrzygnięcia i skierował sprawę do Sądu Najwyższego z prośbą o wskazanie, jak należy interpretować obowiązujące do końca zeszłego roku przepisy, zgodnie z którymi lekarz mógł pracować non stop nawet kilkadziesiąt godzin.
Sąd Najwyższy odmówił wczoraj lekarzom prawa do dodatkowych wynagrodzeń za pracę po dyżurach lekarskich.