Eksperci i lekarze rozmawiali w Warszawie o najważniejszych problemach związanych z leczeniem dzieci. Jednym z największych problemów jest dostęp do psychiatry.
– W Polsce jeden psychiatra dziecięcy przypada na 30 tys. mieszkańców, w Szwecji na 6 tys. – alarmuje prof. Tomasz Wolańczyk, lekarz tej specjalności. To jeden z najniższych wskaźników w Europie.
A liczba zaburzeń psychicznych wśród dzieci mieści się w europejskiej średniej – około 9 proc. wymaga pomocy specjalisty. – Do psychiatry trafiają dzieci, które są agresywne, mają zaburzenia zachowania. Sprawiają kłopot dorosłym, więc ci dążą do tego, by zajął się nimi psychiatra. Dla dzieci, które są smutne, brakuje miejsca. Nikt się nimi nie zajmuje, bo nikomu nie przeszkadzają – mówi prof. Wolańczyk. Najczęściej takie dziecko trafia do specjalisty dopiero wtedy, gdy podejmuje próbę samobójczą.
Problemem jest też to, że dzieci nie są regularnie badane przez pediatrów. – Dochodzi do szokujących zaniedbań. We Wrocławiu u dwóch uczennic zdiagnozowano cukrzycę, dopiero gdy zasnęły w czasie lekcji – oburza się prof. Alicja Chybicka, prezes Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego.
Do rzecznika praw dziecka trafia rocznie 400 skarg dotyczących leczenia. I kilka razy więcej na nierozwiązane problemy chorych dzieci. – Widzimy, że największy problem jest na styku dwóch systemów, np. resorty zdrowia i edukacji dyskutują, kto powinien zapłacić za opiekę psychologiczną nad dziećmi w szpitalach – mówi Elżbieta Karasek z Biura Rzecznika. Dodaje, że także urzędy przerzucają się odpowiedzialnością za rozwiązanie problemu dopalaczy. – Piszą, że zrobiły już wszystko, co w ich mocy, a dzieci nadal mają dostęp do tych substancji. Napisaliśmy do premiera prośbę o skoordynowanie ich działań – zaznacza Karasek.