Towarzystwa naukowe skupiające internistów i pediatrów wysłały w zeszłym tygodniu memorandum do prezydenta, premiera i Ministerstwa Zdrowia. Alarmują, że pacjenci mają zły dostęp do lekarzy łączących wiedzę z kilku dziedzin medycyny. Już teraz gwałtownie brakuje internistów i pediatrów.
„Szerokie kompetencje tej grupy lekarzy nie są w pełni wykorzystane. Brak perspektyw zniechęca absolwentów studiów medycznych do podejmowania tych specjalizacji” – napisali.
Interniści i pediatrzy skarżą się, że lekarze rodzinni wysyłają pacjentów do specjalistów wąskich dziedzin – kardiologa, diabetologa czy nefrologa. A pacjenci do każdego z nich czekają w kolejce po kilka miesięcy. Tymczasem mogliby trafić do internistów, którzy mają wiedzę całościową.
– Wielu pacjentów mógłby poprowadzić internista. Coraz większa specjalizacja służby zdrowia nie może odbywać się kosztem dziedzin podstawowych. Przecież leczymy całego człowieka, a nie jeden organ – tłumaczy prof. Jacek Imiela, konsultant krajowy ds. chorób wewnętrznych.
Ministerstwo Zdrowia chce co prawda ułatwić dostęp do specjalistów: przygotowało już ustawę, która skraca czas potrzebny na zrobienie specjalizacji.