Zaspokajanie własnych potrzeb mieszkaniowych ustawodawca uznał za ważny cel społeczny i zadbał o korzystne rozwiązania podatkowe w tym zakresie. Fiskus jednak bardzo uważnie przygląda się poczynaniom rodaków i kurczowo trzyma się litery prawa, żeby dostać jak najwięcej.
Pod lupą są m.in. osoby, które dokonują więcej niż jednej transakcji czy dokonują podziału dużej działki na mniejsze i je sprzedają. Nieprecyzyjne przepisy i profiskalne podejście powodują, że takie osoby często uznawane są za przedsiębiorców, co oczywiście jest mniej korzystne podatkowo.
Po długiej batalii Naczelny Sąd Administracyjny – po interwencji trybunału unijnego – udało się przekonać, że w znakomitej większości obrót prywatnymi działkami nie podlega VAT. Szybko okazało się jednak, że to korzystne orzecznictwo w VAT nie przekłada się na PIT. Sądy w wielu przypadkach zgadzały się z fiskusem, że wystarczy sprzedaż kilku działek, by w podatku dochodowym zostać opodatkowanym jak przedsiębiorca.
Jest jednak szansa, że to restrykcyjne podejście może przejść do lamusa. Orzecznictwo NSA staje się bardziej liberalne. A przykładem wykładni studzącej profiskalne zapędy fiskusa jest wyrok NSA z 4 kwietnia 2019 r. (sygn. akt II FSK 1100/17, prawomocne).
Sąd uznał, że proste zestawienie norm z art. 10 ust. 1 pkt 3 oraz pkt 8 z regulacją art. 5a pkt 6 ustawy o PIT, czyli przepisów dotyczących opodatkowania sprzedaży nieruchomości prywatnych i definicji działalności, nie pozwala na skonkretyzowanie uniwersalnego wzorca oceny. To jest sposobu jednolitego rozstrzygania, jak jednoznacznie oddzielić sprzedaż zaliczaną do związanej z wykonywaniem działalności gospodarczej od odpłatnego zbycia.