Nie oznacza to jednak wcale, że inwestor będzie mógł budować, co dusza zapragnie. Przeciwnie – będzie się musiał trzymać wytycznych, a samowole budowlane trzeba będzie bezwzględnie rozbierać.
Jak resort chce zmieniać prawo budowlane, które dziś często bywa obchodzone? I czy w dynamizowaniu budownictwa pomoże szybkie uchwalanie planów?
Według wiceministra Dziekońskiego plany miejscowe nie muszą obejmować całego obszaru przewidzianego do urbanizacji. Tam, gdzie gminy planów nie uchwalą, można byłoby je zastąpić zgodami urbanistycznymi opisującymi dany obszar, jego możliwości rozwoju, uwzględniającymi sąsiedztwo itp.Według resortu punktem wyjścia są istniejące niemal we wszystkich miastach studia uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego, czyli plany zamierzeń inwestycyjnych, które można by uzupełnić o granice planowanej urbanizacji terenu.
– Wewnątrz tego obszaru obowiązywałby inny porządek prawny, na zewnątrz inny – tłumaczy wiceminister. Na zewnątrz mogłyby powstawać np. inwestycje związane z funkcjonowaniem gospodarstw rolnych. Wewnątrz, jak mówi minister, można by budować niemal wszystko, ale pod pewnymi warunkami.
– Załóżmy, że w granicach planowanej urbanizacji terenu inwestor ma działkę albo zamierza kupić ziemię, na której chce stawiać osiedle. I w tym momencie można umożliwić mu budowę w oparciu o urbanistyczny plan inwestycyjny, który sam by sporządził zgodnie ze standardami zabudowy – padają argumenty. Inwestor musiałby swoje plany przedstawić opinii publicznej oraz władzy publicznej. Jeśli projekt będzie zgodny ze standardami czy planami zagospodarowania, to zostanie zatwierdzony, więc zgoda na budowę według resoru jest zbędna.