Jest to już jego kolejna wersja. Przygotowywany był bardzo długo, dwukrotnie przechodził uzgodnienia międzyresortowe i konsultacje z zainteresowanymi środowiskami. Opiniowała go Rada Legislacyjna i Rządowe Centrum Legislacji.
W porównaniu z poprzednimi projektami, nastąpiły w nim jednak zmiany, które nie sposób określić jako jedynie kosmetyczne.
[srodtytul] Reprywatyzacji nie będzie[/srodtytul]
Co prawda Maciej Wiewiór, rzecznik prasowy Ministerstwa Skarbu Państwa, zapewnia, że nie sposób doszukać się wielkich zmian merytorycznych. Przede wszystkim, nadal nie jest to, i nigdy takim nie był, projekt ustawy reprywatyzacyjnej. Ponieważ przekształcenia własnościowe uniemożliwiają zwrot mienia w naturze, a sytuacja finansowa państwa – wypłatę pełnych odszkodowań, jedyną formą rekompensaty jest świadczenie pieniężne. Prawo do niego uzyskałyby osoby fizyczne, posiadające obywatelstwo polskie w momencie nacjonalizacji, pozbawione w latach 1944 – 1962 własności na podstawie wyliczonych w projekcie aktów prawnych oraz spadkobiercy tych osób. Odrębnie ma być uregulowana kwestia tzw. gruntów warszawskich. Ustawa byłaby realizowana w dwóch etapach. Przez pierwszy rok wojewodowie zbieraliby wnioski o wypłatę świadczenia. Po zsumowaniu ich całkowitej wartości ustalonoby wysokość stawki procentowej świadczenia, wypłacanego w rocznych ratach przez 15 lat. Na realizację ustawy przewidziano 20 mld zł.
– Organizacje zrzeszające byłych właścicieli, oceniają formułę świadczenia na ogół negatywnie. Ale dla wielu osób, które nie mogą obecnie nic odzyskać, gdyż ich mienie zostało przejęte zgodnie z ówczesnymi przepisami, jest to korzystne rozwiązanie. Zainteresowani mogą też wybrać:czy składać wniosek o wypłatę świadczenia pieniężnego, czy walczyć w sądzie o odszkodowanie, czy o zwrot nieruchomości – mówi Maciej Wiewiór.