Ruch na rynku najmu trwa. Choć studenci zaczynają się rozglądać za nowym lokum już od lipca, wzmożone poszukiwania trwają do października. Jednak już we wrześniu rynek lokali na studencką kieszeń jest nieco przebrany i znacznie trudniej o dobrą ofertę. Stawki przy tym całkiem wysokie jak na bessę, bo według portalu Oferty.net, średnia cena ofertowa wynajmu dwupokojowego mieszkania przekracza 2 tys. zł miesięcznie (choć rok temu było to 2,4 tys. zł).
[srodtytul]Trudny najemca[/srodtytul]
Mimo wysokich cen najmu chętnych nie brakuje. Niewielu jest za to chętnych do kupna mieszkania z przeznaczeniem na wynajem dla studentów. – Na rynku są dwie grupy właścicieli nieruchomości: ci, którzy kategorycznie nie życzą sobie, aby ich mieszkanie zostało wynajmowane studentom, oraz ci, którym jest to obojętne. Pośrednicy, pozyskując nieruchomości pod wynajem, pytają właścicieli, czy nie mają nic przeciwko studentom jako potencjalnym najemcom – twierdzi Grzegorz Całkiewicz z biura nieruchomości Eurolocus.
Zwykle bowiem studenta uważa się za niełatwego najemcę ze względu na niepewną ściągalność czynszu, małą dbałość o lokum oraz niepewny czas najmu. Często też właściciel nie otrzymuje opłat w okresie wakacji.
– Jednak w ostatnim roku w związku z ograniczeniami w zatrudnieniu czy tworzeniu nowych miejsc pracy zmalała liczba osób szukających lokum i pracujących w Warszawie. Wzrosło więc znaczenie studentów jako najemców – podkreśla Jerzy Sobański, szef agencji nieruchomości Akces. Osoby zainteresowane kupnem mieszkania „pod studenta” mniej zwracają uwagę na standard lokalu, a więcej na lokalizację i funkcjonalność. Chcą, by np. na mniejszej powierzchni znalazło się więcej pomieszczeń.