Banki muszą oddać kredytobiorcom niesłusznie naliczone koszty tzw. ubezpieczenia pomostowego, stosowanego jako zabezpieczenie kredytu mieszkaniowego do momentu wpisu hipoteki do księgi wieczystej. W wielu przypadkach były one pobierane dłużej, np. do końca miesiąca, w którym została wpisana hipoteka. Część banków w ogóle pobierała ubezpieczenie z góry, np. za trzy, a nawet za dziewięć miesięcy.
Według portalu Kupfranki.pl dla przeciętnego kredytobiorcy może to oznaczać zwrot kilkuset, a nawet kilku tysięcy zł. Natomiast w skali wszystkich kredytów hipotecznych w Polsce kwota ta może sięgnąć nawet 250 mln zł. – To są ostrożne szacunki, na podstawie kwoty spłacanych kredytów hipotecznych i analizy umów bankowych. Przyjęliśmy, że średnio okres, który upłynął od momentu wpisu hipoteki do chwili zaprzestania pobierania przez bank podwyższonych kosztów kredytu, wynosi 1,5 miesiąca – tłumaczy Rafał Łyczek z portalu Kupfranki.pl.
Wszystko dlatego, że niedawno Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów uznał zbyt długi okres pobierania przez banki ubezpieczenia za niezgodny z prawem, a umożliwiające to zapisy w umowach i regulaminach zostały wpisane do rejestru klauzul zakazanych. Teraz klienci mogą się starać o odzyskanie pieniędzy. Na razie nie jest ich jeszcze wielu, bo sprawa jest zbyt świeża. Ale można się spodziewać napływu wniosków po Nowym Roku.
Zdaniem Rafała Łyczka bank powinien oddać nadpłacone kwoty, licząc już od dnia uprawomocnienia się wpisu hipoteki. Tak robi np. Millennium. Okazuje się, że część banków inaczej interpretuje wyrok sądu. Sprawę komplikuje fakt, że są dwa sposoby pobierania ubezpieczenia – albo w postaci składki płatnej z góry lub miesięcznie (w Lukas Banku 0,84 proc. rocznie, 1 proc. rocznie w Banku Millennium) lub podwyższonej marży kredytowej wliczonej w oprocentowanie (np. w DNB Nord o 1,5 pkt proc., w DB PBC o 1,2 pkt proc.).
– GE Money Bank obniża oprocentowanie począwszy od kolejnego dnia po dostarczeniu przez klienta odpisu z prawomocnym wpisem hipoteki do księgi wieczystej – tłumaczy Aleksandra Kwiatkowska z GE Money Banku. Podobną zasadę przyjął Polbank EFG.