Zdaniem Krajowej Izby „normalny związek przyczynowy" jest czysto abstrakcyjną konstrukcją myślową, niemającą nic wspólnego z rzeczywistą złożonością procesów gospodarczych. Jest ona wykorzystywana wyłącznie po to, aby zapewnić bezkarność władzy wykonawczej i chronić budżet państwa przed koniecznością naprawienia szkód.
Według KIGN z tych powodów wspomniany przepis (zakresowo) narusza art. 22 oraz art. 77 ust. 1 konstytucji. Pierwszy gwarantuje przedsiębiorcy wolność prowadzenia działalności gospodarczej, a drugi – każdemu prawo do wynagrodzenia szkody.
Izba dla lepszego zobrazowania problemu do wniosku do Trybunału dołączyła też akta dwóch spraw. Jedna z nich dotyczy dewelopera, który w 1999 r. budował osiedle domów jednorodzinnych, pobierając od swoich klientów przedpłaty. Sam załatwiał wszystkie decyzje wymagane do rozpoczęcia budowy, zobowiązał się jednak, że po uzyskaniu pozwolenia na budowę przeniesie je w częściach na poszczególnych właścicieli działek, a ci budowę będą już kontynuować sami.
Kierownik Urzędu Rejonowego odmówił jednak przeniesienia pozwolenia w częściach na klientów dewelopera. Po kilku miesiącach zrobił to jednak starosta (w tym czasie weszła w życie reforma administracyjna kraju), ale nie uchylił decyzji swojego poprzednika.
Uczynił to dopiero po wielu latach Naczelny Sąd Administracyjny. W rezultacie przez długi okres funkcjonowały w obrocie prawnym dwie sprzeczne decyzje. Naraziło to dewelopera na straty. Ucierpiała również na tym jego reputacja, co doprowadziło do tego, że zaprzestał prowadzenia działalności. Postanowił więc wystąpić do sądu o odszkodowanie za poniesione straty i utracone korzyści.
Biegły sądowy powołany przez sąd wyliczył straty na 1,6 mln zł. Sąd Okręgowy w Lesznie nie przyznał odszkodowania. Wyszedł z założenia, że wyliczona przez biegłego szkoda nie pozostaje w związku z bezprawną decyzją. Sąd Apelacyjny oddalił zaś powództwo.