Na wokandach w sądach gości wiele spraw o podział spółdzielni. To spory, które ciągną się latami, a ich finał bywa zaskakujący. Tak też było w wypadku trzech warszawskich spółdzielni.
Od dziesięciu lat lat trwa spór o podział SM Gocław Lotnisko na kilka mniejszych. Akta sprawy z roku na rok są coraz grubsze, a końca w sporze nie widać. W piątek była kolejna jego odsłona. Tym razem w Sądzie Najwyższym, jednak bez finału.
Tylko akta pęcznieją
– To była spółdzielnia moloch, licząca przeszło 16 tys. członków, i trudno był nią zarządzać. Dlatego m.in. zapadła decyzja o podziale – mówi Robert Mikulski, radca prawny SM Orlik Jantar, jednej ze spółdzielni powstałej następnie po podziale.
Zarząd SM Gocław Lotnisko zwołał więc zebranie przedstawicieli (obecnie walne zgromadzenie), na którym przyjęto cztery uchwały podziałowe.
– Naruszały one prawo spółdzielcze – twierdzi mecenas Agata Włodarczyk, członek tej spółdzielni. – Zarzutów było wiele. Jeden z nich dotyczył tego, że porządek obrad zebrania przedstawicieli przewidywał podjęcie jednej uchwały, a nie czterech –tłumaczy.