Media obiegła historia dziennikarza Grzegorza Lindenberga, którego konto na portalu Airbnb zostało usunięte po skardze amerykańskiej turystki. Powodem miało być naruszenie prywatności kobiety. Nie pomogła nieposzlakowana dotychczas opinia użytkowników serwisu, bo decyzja okazała się nieodwołalna.
Muszą przestrzegać powszechnie obowiązujących przepisów
Przykre niespodzianki mogą czaić się już w samych regulaminach portali. Jak przypomina dr Katarzyna Menszig-Wiese, radca prawny z kancelarii Traple Konarski Podrecki i Wspólnicy, to właśnie tam znajdziemy zapisy o przysługujących nam możliwościach działania.
– Dostawcy platform nie mają jednak zupełnie wolnej ręki w kształtowaniu swoich relacji z użytkownikami. Muszą przestrzegać powszechnie obowiązujących przepisów, w szczególności ustawy o prawach konsumenta. Użytkownicy biznesowi także są chronieni – unijnym rozporządzeniem w sprawie propagowania sprawiedliwości i przejrzystości dla użytkowników biznesowych korzystających z usług pośrednictwa internetowego – wyjaśnia ekspertka.
Podkreśla, że balansowanie między interesami dostawców platform i ich użytkowników, to jak spacer po linie. Serwisowi nie można bowiem odmówić prawa do ustanawiania własnych zasad. Mają również obowiązek reagowania na wiarygodne zgłoszenia naruszeń praw użytkowników lub innych osób.
– Przepisy milczą jednak, w jaki sposób platforma ma weryfikować prawdziwość np. opinii konsumenta o nabytej usłudze, albo zgłoszenia o naruszeniu praw. Siłą rzeczy może dochodzić na tym polu do sytuacji konfliktowych. Nakłada się na to jeszcze pytanie o wyważenie interesu konsumentów w uzyskaniu wiedzy o ocenie świadczeń danego przedsiębiorcy i ochrony jego dobrego imienia – tłumaczy dr Menszig-Wiese. I dodaje, że próżno szukać tu jasnych odpowiedzi, bo każdy przypadek takiego sporu wymaga szczegółowej analizy.