W piątek Sejm zacznie prace nad prezydenckim projektem noweli ustawy ws. wsparcia kredytobiorców hipotecznych w trudnej sytuacji. Na razie większości z nich zostaje droga sądowa.
Jak w ruletce
Do tej pory sądy, gdy uznawały, że w umowach o walutowe kredyty hipoteczne były niedozwolone klauzule, uchylały je i kredytobiorca nie musiał płacić oprocentowania. W minionych latach przed sądami powszechnymi i w Sądzie Najwyższym zapadło wiele orzeczeń w tym duchu.
Taka linia orzecznicza wydawała się już utrwalona. Tymczasem ostatnio sądy w Łodzi i Warszawie oddaliły pozwy frankowiczów. Można już mówić o zarysowaniu się linii, zgodnie z którą sąd nie bierze z urzędu pod uwagę bezprawności klauzul w umowie i skutków z tego wynikających.
Sądy pomijają tu dyrektywę 93/13/WE – ma ona pierwszeństwo przed prawem krajowym. Wymienia nieuczciwość jako przesłankę bezprawności klauzuli. I ona, i kodeks cywilny mówią też o badaniu umowy na moment jej zawarcia, a nie wykonania. O tym, że sąd z urzędu powinien brać to pod uwagę, mówi też Trybunał Sprawiedliwości UE.
Pod koniec września Sąd Rejonowy dla Łodzi-Śródmieścia oddalił pozew klientów mBanku (d. BRE) o zwrot nienależnie pobranych rat frankowego kredytu. Uznał, że dowolność w klauzuli oznacza co najwyżej sprzeczność z dobrymi obyczajami, ale kodeks cywilny nakazuje brać też pod uwagę „rażące naruszenie interesów konsumenta" – czego powodowie nie wykazali. Powinni kwestionować konkretne przypadki dowolnego ustalania raty, a nie zasadę.