Banki bardzo zaostrzyły politykę udzielania kredytów, co wpłynęło na liczbę zawieranych transakcji na rynku nieruchomości. Zdarzają się sytuacje, kiedy klienci po podpisaniu umowy przedwstępnej nie otrzymują kredytu i przepada im wpłacony zadatek.
Obecnie widać zmniejszenie popytu spowodowane ograniczeniem udzielanych kredytów i wymaganiem przez banki większego wkładu własnego. Banki finansują czasem jedynie 70 proc. wartości nieruchomości, a jeszcze nie tak dawno temu było to 130 proc. Również ze względu na niepewną sytuację na rynkach finansowych niektórzy kupujący wstrzymują się z decyzjami.
Z drugiej strony będzie następowało ograniczenie podaży – z podobnych powodów. Deweloperzy też będą mieli ograniczony dostęp do kredytów. Część z nich już zmniejszyła znacznie liczbę nowo budowanych mieszkań. Niektórzy nie będą kontynuować swojej działalności, a kapitał spekulacyjny wycofa się ze swoich inwestycji. W efekcie będzie to prowadziło do równoważenia się popytu i podaży, a rynek wtórny bardziej się aktywuje. Przez najbliższe miesiące nie ma co mówić o wzroście cen.
Jednak na przełomie roku może się okazać, że inwestorzy będą przemieszczać swoje środki z inwestycji finansowych w mniej ryzykowne nieruchomości, ponieważ w długoterminowej perspektywie takie lokowanie jest stabilną inwestycją.