– Mimo spowolnienia na polskim rynku mieszkaniowym zagraniczne fundusze utrzymują z nami stały kontakt i wykazują duże zainteresowanie inwestowaniem w Polsce – zapewnia Paweł Sztejter, partner w firmie doradczej REAS. Dodaje jednak, że w czasie kryzysu na rynku finansowym i mieszkaniowym w Europie i Ameryce Północnej zmienia się pochodzenie kapitału i strategia inwestowania. Hiszpanów i Irlandczyków zastępują fundusze zarządzające majątkami z Bliskiego Wschodu i Azji.
– Drugą grupą są deweloperzy amerykańscy, którzy wciąż dysponują środkami. Firmy te zdają sobie sprawę, że trudna sytuacja na rynku mieszkaniowym w USA najprawdopodobniej utrzyma się przez kilka lat. Dlatego szukają okazji do zakupu spółek i projektów mieszkaniowych na rynkach, które wykazują najwyższy potencjał ze względu na silne fundamenty i stosunkowo dobrą sytuację gospodarczą – mówi Sztejter.
Analitycy REAS zauważyli także powrót zainteresowania ze strony funduszy typu private equity. Dotychczas zwykle uczestniczyły one w inwestycjach mieszkaniowych, dając deweloperowi kwotę wkładu własnego, wymaganego przez bank kredytujący budowę. W tej chwili jednak banki wstrzymują się z kredytowaniem tego sektora. – Dlatego fundusze private equity rozważają zakupy pakietów mieszkań pod wynajem oraz tworzenie portfeli gruntów kupowanych po zdyskontowanych cenach – wyjaśnia Sztejter. Dodaje, że na rynku pojawiły się już nawet tzw. vulture funds, których model biznesu polega na przejmowaniu niedrogo upadających firm deweloperskich.
– Widzimy powrót inwestorów, choć nie na masową skalę. Ale faktycznie są w ostatnich tygodniach zawierane transakcje inwestycyjne – potwierdza dr Paweł Grząbka, dyrektor zarządzający CEE Property Group. – Zarówno przez fundusze zagraniczne, jaki i polskich klientów indywidualnych, którzy wycofali pieniądze z giełdy i lokat. Mają gotówkę, i choć jeszcze pół roku temu nawet nie myśleli o nieruchomościach, teraz są skłonni kupować. Po kilka – kilkanaście mieszkań. Pewnie więcej takich transakcji pojawi się po nowym roku, gdy ceny wywoławcze w niektórych inwestycjach spadną jeszcze o 10 – 15 proc. – przewiduje.
Ale już teraz sytuacja części deweloperów zmusza do drastycznego cięcia cen. Przez trzy pierwsze kwartały roku spółki sprzedały w sześciu największych aglomeracjach (odpowiadających ponad połowie polskiego rynku) niewiele ponad 21 tys. mieszkań. O ponad 20 proc. mniej niż rok wcześniej. Tymczasem oferta wystawionych do sprzedaży nowych lokali w ciągu ostatniego roku niemal się podwoiła. We wspomnianych sześciu największych polskich miastach na klientów czekało ponad 38 tys. mieszkań. W tej sytuacji o okazję na rynku nietrudno.