– Wrócili do nas prywatni inwestorzy z nadwyżką gotówki. Przedsiębiorcy, hurtownicy, notariusze kupili w ostatnich tygodniach po kilka mieszkań. Korzystają z tego, że dziś ceny są niższe niż kilka miesięcy temu, a inne formy inwestowania – ryzykowne – mówi Henryk Feliks, wiceprezes wrocławskiej spółki Gant Development. – Jak mówią, chcą te mieszkania wynająć, a dopiero za jakiś czas odsprzedać.
Także inni deweloperzy przyznają, że znowu sprzedają lokale inwestorom. Co prawda nie ma już jednorazowych transakcji na 100 – 200 mieszkań, do jakich dochodziło w szczycie hossy z przełomu 2006/2007 r. w przypadku funduszy z Hiszpanii czy Irlandii, ale i tak to spora zmiana. Gdy w połowie ubiegłego roku wyhamował wzrost cen, zakupy inwestycyjne niemal zupełnie zamarły. – Od kwietnia 2007 r. odradzaliśmy klientom inwestowanie w lokale na wynajem. Ale sytuacja się zmieniła. Przygotowujemy właśnie pierwsze od półtora roku transakcje. Chodzi o trzy pakiety po kilkanaście mieszkań w Warszawie, Wrocławiu i Krakowie – przyznaje Robert Chojnacki, prezes redNet Property Group.
A czas na zakupy mieszkań, jeśli ktoś ma gotówkę, jest dobry. Spadły ceny wywoławcze, a jeszcze wyraźniej transakcyjne. Część deweloperów przyciśniętych do muru jest skłonna obniżyć cenę nawet o ponad 20 proc. w porównaniu z początkiem tego roku. O większe upusty u deweloperów może być dziś o wiele łatwiej, bo narzekają oni na spadek popytu po tym, jak banki zaostrzyły swoją politykę kredytową. Zmiana podejścia banków do ryzyka kredytowego zmusza już deweloperów nawet do wycofania się ze swoich prognoz finansowych na ten rok. W piątek, powołując się właśnie na radykalną zmianę polityki banków oraz spadek popytu na mieszkania, zrobiła tak giełdowa spółka J.W. Construction.
Jednocześnie coraz bardziej rozgrzany jest rynek wynajmu. Po zaostrzeniu kryteriów przyznawania kredytów spora grupa potencjalnie zainteresowanych zakupem mieszkania nie ma w tej chwili szansy na uzyskanie środków na własny lokal.
Analitycy podkreślają, że może to być nawet ponad 40 proc. potencjalnych klientów. Nie mogąc kupić własnego mieszkania, zmuszeni są do wynajmowania. W efekcie stawki za wynajęcie w ciągu tego roku urosły w największych miastach nawet o 15 – 20 proc. – Średnia roczna stopa zwrotu z wynajmu najbardziej popularnych mieszkań w Warszawie, Krakowie czy Wrocławiu to w tej chwili 6 – 7 proc. W najlepszych lokalizacjach – 9 proc. – wylicza Robert Chojnacki.