Reklama

Najemcy mają w szachu deweloperów

Firmy, które starają się o kredyty na biurowce, często na gwałt muszą szukać najemców. Godzą się wtedy na niekorzystne dla siebie warunki umów, tracąc miliony złotych

Publikacja: 02.11.2010 01:20

Na warszawskim Mokotowie został otwarty biurowiec Adgar Plaza B., oferujący 11,7 tys. mkw. i wynajęt

Na warszawskim Mokotowie został otwarty biurowiec Adgar Plaza B., oferujący 11,7 tys. mkw. i wynajęty w 70 proc.

Foto: Materiały Inwestora

Kryteria udzielania kredytów na projekty komercyjne wciąż są ostre. Banki nie chcą bowiem pożyczać pieniędzy na budowę powierzchni, na które nie ma najemców.

– Kanon finansowania wygląda tak: deweloper musi udokumentować swoje doświadczenie w danym segmencie nieruchomości. Zdarza się bowiem, że firmy, które z sukcesem realizują projekty mieszkaniowe, nie radzą sobie z biurowymi – mówił Krzysztof Czerkas, członek zarządu BRE Banku Hipotecznego, podczas ubiegłotygodniowej konferencji dotyczącej biurowców w Polsce.

[srodtytul]Ostrożne banki[/srodtytul]

Aby starać się o kredyt, firma musi mieć też wkład własny, np. ziemia i prace projektowe powinny być już opłacone. Banki zwracają też uwagę na doświadczenie generalnego wykonawcy. Te wymogi nie są jednak tak trudne do spełnienia, jak zapewnienie umów przednajmu (tzw. pre-lease).

– To olbrzymia bariera dla deweloperów, ale nie ma lepszego sposobu na zapewnienie bezpieczeństwa – uważa Krzysztof Czerkas.

Reklama
Reklama

Radosław Popko, przedstawiciel banku Berlin Hyp w Polsce, przyznaje, że jakość inwestora i jego doświadczenie mają coraz większe znaczenie. Ale i tak banki finansujące inwestycje komercyjne muszą się zabezpieczać umowami pre-lease.

– Takie umowy to wyznacznik akceptacji przez rynek danej lokalizacji. Atrakcyjność danego miejsca potwierdza właśnie najemca – uważa Radosław Popko.

Dla deweloperów wymóg umów pre-lease jako warunku udzielenia kredytu jest jednak dyskusyjny.

[srodtytul]Depozyty zamiast umów[/srodtytul]

– Akceptujemy wszystkie kryteria, poza tym jednym. Pre-lease to przecież świadoma rezygnacja z rynkowego rozdania: są to transakcje wymuszone. Deweloper staje się skazany na najemcę, który okazuje się jego zbawicielem. I jako taki może wynegocjować dla siebie świetne warunki, na czym traci deweloper – podkreśla Adam Trybusz, prezes zarządu spółki Andersia Tower. Straty są ogromne. Kiedy pre-lease jest na poziomie ok. 30 proc., sięgają one kilku mln zł. – Profesjonalni deweloperzy nie będą się na to godzili, będą szukać innych sposobów finansowania. Pre-lease nie pozwala bowiem na ekspozycję projektów na rynku – przekonuje Adam Trybusz.

Sergiusz Gniadecki, prezes zarządu spółki Allcon Investment, ocenia z kolei, że wymóg posiadania umów przedwstępnych jest w pewnym sensie czynnikiem oczyszczającym rynek. – Są przecież firmy, które albo mają własne źródła kapitałowe, albo znajdą inne sposoby finansowania. Rynek sobie poradzi – tak czy inaczej. A tracić będą banki. Rodzi się więc pytanie, jak długo wytrzymają taką sytuację, w jaki sposób będą zarabiać? – pyta Gniadecki.

Reklama
Reklama

Nie zgadza się z argumentem, że pre-lease ma na celu m.in. zapewnienie finansowania odsetek, żeby dług wobec banków nie narastał. – Jak to się ma do 30 – 40 proc. wymaganych umów przednajmu, skoro z rachunków wynika, że wystarczyłoby dużo mniej? To nietrafiony argument – przekonuje prezes Allconu.

Krzysztof Czerkas przypomina tymczasem, że w najlepszych latach banki przyjmowały depozyty gotówkowe, nie wymagając od deweloperów umów pre-lease. – Deweloper miał pół roku po wybudowaniu obiektu na znalezienie najemców. Taki schemat może wrócić – prognozuje Czerkas.

Sergiusz Gniadecki przyznaje, że rynek jest dziś spolaryzowany. – Mamy silnych graczy, z którymi banki chcą rozmawiać. Ale też i piekarzy czy producentów mebli, którzy dopiero weszli na rynek deweloperski – przypomina.

[ramka]OPINIA

[srodtytul]Krzysztof Czerkas, członek zarządu BRE Banku Hipotecznego[/srodtytul]

– Banki wytypowały firmy, które wyszły z kryzysu obronną ręką i dla tych klientów mają lepsze warunki kredytowe. Natomiast debiutanci nie mają szans na złagodzenie kryteriów udzielania kredytów – nawet jeśli mają udział własny i dobry projekt. Deweloperom-debiutantom banki nie odpuszczą umów przedwstępnych.Sam już nigdy nie będę współpracował z debiutantami. Prowadzę dziś za rękę kilku deweloperów mieszkaniowych. Wyrobiłem sobie nowe umiejętności: terapeuty podtrzymującego na duchu, że nie wszystko jeszcze stracone i że warto być aktywnym, reklamować się, wystawiać na targach i promować w Internecie oraz mieć profesjonalne biuro sprzedaży. [/ramka]

Reklama
Reklama

[ramka][b]Kiedy będą potrzebne nowe biura na rynku[/b]

Warszawa – 2012

Wrocław – 2011

Poznań – 2011

Kraków – 2011*

Reklama
Reklama

Trójmiasto – 2011*

Katowice – 2012

Łódź – 2012*

[srodtytul]*[/srodtytul] w drugiej połowie roku

[i]źródło: King Sturge[/i][/ramka]

Kryteria udzielania kredytów na projekty komercyjne wciąż są ostre. Banki nie chcą bowiem pożyczać pieniędzy na budowę powierzchni, na które nie ma najemców.

– Kanon finansowania wygląda tak: deweloper musi udokumentować swoje doświadczenie w danym segmencie nieruchomości. Zdarza się bowiem, że firmy, które z sukcesem realizują projekty mieszkaniowe, nie radzą sobie z biurowymi – mówił Krzysztof Czerkas, członek zarządu BRE Banku Hipotecznego, podczas ubiegłotygodniowej konferencji dotyczącej biurowców w Polsce.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Reklama
Nieruchomości
Mieszkanie dla singla, dla pary, dla rodziny. To dobry czas na szukanie lokalu?
Nieruchomości
Popyt na biura nakręcają renegocjacje umów
Nieruchomości
Trójmiasto zdominowało rynek mieszkań premium. Ta część rynku też nie ma lekko
Nieruchomości
Deweloperzy lubią „obwarzanki” i kurorty. A co lubią klienci?
Nieruchomości
„Pomysły” deweloperów, czyli jak z domu może powstać blok
Materiał Promocyjny
Jak sfinansować rozwój w branży rolno-spożywczej?
Reklama
Reklama