Mówiąc wprost, trzeba tak szukać w okolicy, żeby umożliwić budowę inwestorom – ocenił sąd.
Burmistrz odmówił ustalenia warunków zabudowy dla budowy dwóch domów jednorodzinnych, ponieważ inwestycja nie spełnia zasady dobrego sąsiedztwa.
Ocenił, że w obszarze analizowanym nie ma zabudowy po tej samej stronie drogi. A zatem „lokalizacja budynków mieszkalnych jednorodzinnych na wnioskowanym obszarze stanowić będzie dysonans funkcjonalny, zburzy harmonijną całość, naruszy wykształcone relacje środowiskowe, a tym samym naruszy ład przestrzenny".
Inwestorzy złożyli odwołanie, zarzucając burmistrzowi m.in. niezgodne z zasadami wyznaczenie obszaru analizowanego oraz zawężenie go do działek znajdujących się po tej samej stronie drogi. Po tym, jak SKO utrzymało decyzję burmistrza, sprawa trafiła do sądu administracyjnego. Inwestorzy dowodzili, że w sąsiedztwie planowanych budów znajduje się zabudowa mieszkaniowa. Burmistrz natomiast odmawia tej zabudowie przymiotu działki sąsiedniej.
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Poznaniu orzekł, że burmistrz w sposób automatyczny przyjął prymat ładu przestrzennego nad prawem własności. A taki automatyzm i przyjęcie za zasadę „jednorodnego zagospodarowania terenu" jest niedopuszczalny w świetle zasady swobody zagospodarowania terenu, o którym mowa w ustawie o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym.