– Nie ma przepisu, który określa obszar oddziaływania elektrowni wiatrowych i przymiot strony w postępowaniach o ich lokalizację – stwierdził Naczelny Sąd Administracyjny (sygn. akt II OSK 292/13). A w Polsce działa już ich 835. Protesty przeciw przybliżeniu się do zabudowań objęły już 600 gmin. Luka prawna stwarza coraz większy problem w sprawach ich lokalizacji.
Za głośne dla trzody
Właściciel gruntów i zabudowań sąsiadujących z mającymi powstać czterema turbinami wiatrowymi domagał się stwierdzenia nieważności decyzji o pozwoleniu na budowę. Nic nie zyskał, ponieważ odległość turbin od nieruchomości miała wynosić od 675 do 1,4 tys. m. Nie mógł więc być stroną postępowania o stwierdzenie nieważności pozwolenia – uznali wojewoda łódzki i Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego.
W skardze do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie Janusz L. argumentował, że ma farmę trzody chlewnej, w której hałas nie może przekraczać 85 dB. Turbiny mogą mieć niekorzystny wpływ na hodowlę.
WSA uwzględnił skargę. Skarga kasacyjna GINB trafiła do NSA. Wszystkie turbiny zostały w tym czasie zainstalowane, a skargę wsparła spółka Eolos Novo, trzeci już ich właściciel.
– Turbiny nigdy nie były bliżej niż 500 m, uznane za odległość bezpieczną – mówił radca prawny Marcin Milczarek z Kancelarii Milczarek&Partnerzy,pełnomocnik spółki. – Obecnie są zresztą instalowane turbiny nowej generacji – podkreślał.