Rz: Jak pan ocenia tzw. małą reprywatyzację?
Józef Forystek: Pasuje idealnie do głębokiego PRL. Nawet dekret Bieruta był od niej lepszy dla warszawiaków. Za zabrane nieruchomości przewidywał pełne odszkodowanie lub nieruchomość zamienną. Były też tylko dwie podstawy odmowy ustanowienia własności czasowej: jeżeli korzystanie z gruntu przez dotychczasowego właściciela nie dało się pogodzić z przeznaczeniem w obowiązującym planie zabudowy, a w wypadku osoby prawnej – jeżeli stało także w sprzeczności z jej zadaniami ustawowymi lub statutowymi.
Tymczasem w uchwalonej tzw. małej reprywatyzacji ustawodawca wylicza, kiedy można odmówić dawnemu właścicielowi ustanowienia prawa użytkowania wieczystego. Lista jest długa. To po prostu kolejne wywłaszczenie. A skoro tak, to należy się za nie słuszne odszkodowanie. Jasno mówi o tym konstytucja. Podobnie uważa Biuro Analiz Sejmowych, prokurator generalny i wiele innych instytucji, które w trakcie krótkich prac nad tą ustawą przekazały swoje opinie do Sejmu. Jesteśmy wszyscy zgodni, że art. 214a znowelizowanej ustawy o gospodarce nieruchomościami jest niekonstytucyjny, gdyż narusza zasadę ochrony własności i wywłaszczania tylko na cele publiczne i za słusznym odszkodowaniem. Miasto dzięki posłom jednak tym się nie przejmuje i dawnym właścicielom pokazuje figę. Nie rozumiem też, dlaczego Sejm, zajmując się ekspresowo tą ustawą, nie wykonał nałożonego na niego już w 2011 r. przez Trybunał Konstytucyjny obowiązku przyznania prawa do odszkodowania za utracone grunty warszawskie pozostałym osobom pominiętym dotychczas w art. 215 ugn (w sprawie SK 41/09).
Władze Warszawy uważają, że przez roszczenia reprywatyzacyjne stolica nie może się rozwijać.
To nieprawda, że to dekret blokuje inwestycje. Wręcz ułatwia, jeżeli przewidziane są w obowiązującym planie zagospodarowania przestrzennego. Jedynie braki takich planów i przewlekłe prowadzenie postępowań dekretowych przez zbyt małą ilość pracowników może je opóźniać. Istnieją bardzo dobre przepisy ustawy o gospodarce nieruchomościami określające zasady wywłaszczania gruntów pod cele użyteczności publicznej. Jedyna trudność to ta, że za zabrane grunty należy wypłacić odszkodowanie, a tego miasto pragnie uniknąć, chcąc realizować inwestycje na cudzych gruntach, za które nie trzeba by płacić słusznego odszkodowania.