Mała reprywatyzacja: co zyskają byli właściciele wywłaszczeni dekretem Bieruta

Uchwalona ustawa nic nie daje byłym właścicielom. Miasto pokazuje im figę.

Aktualizacja: 25.07.2015 12:05 Publikacja: 25.07.2015 11:00

Foto: www.sxc.hu

Rz: Jak pan ocenia tzw. małą reprywatyzację?

Józef Forystek: Pasuje idealnie do głębokiego PRL. Nawet dekret Bieruta był od niej lepszy dla warszawiaków. Za zabrane nieruchomości przewidywał pełne odszkodowanie lub nieruchomość zamienną. Były też tylko dwie podstawy odmowy ustanowienia własności czasowej: jeżeli korzystanie z gruntu przez dotychczasowego właściciela nie dało się pogodzić z przeznaczeniem w obowiązującym planie zabudowy, a w wypadku osoby prawnej – jeżeli stało także w sprzeczności z jej zadaniami ustawowymi lub statutowymi.

Tymczasem w uchwalonej tzw. małej reprywatyzacji ustawodawca wylicza, kiedy można odmówić dawnemu właścicielowi ustanowienia prawa użytkowania wieczystego. Lista jest długa. To po prostu kolejne wywłaszczenie. A skoro tak, to należy się za nie słuszne odszkodowanie. Jasno mówi o tym konstytucja. Podobnie uważa Biuro Analiz Sejmowych, prokurator generalny i wiele innych instytucji, które w trakcie krótkich prac nad tą ustawą przekazały swoje opinie do Sejmu. Jesteśmy wszyscy zgodni, że art. 214a znowelizowanej ustawy o gospodarce nieruchomościami jest niekonstytucyjny, gdyż narusza zasadę ochrony własności i wywłaszczania tylko na cele publiczne i za słusznym odszkodowaniem. Miasto dzięki posłom jednak tym się nie przejmuje i dawnym właścicielom pokazuje figę. Nie rozumiem też, dlaczego Sejm, zajmując się ekspresowo tą ustawą, nie wykonał nałożonego na niego już w 2011 r. przez Trybunał Konstytucyjny obowiązku przyznania prawa do odszkodowania za utracone grunty warszawskie pozostałym osobom pominiętym dotychczas w art. 215 ugn (w sprawie SK 41/09).

Władze Warszawy uważają, że przez roszczenia reprywatyzacyjne stolica nie może się rozwijać.

To nieprawda, że to dekret blokuje inwestycje. Wręcz ułatwia, jeżeli przewidziane są w obowiązującym planie zagospodarowania przestrzennego. Jedynie braki takich planów i przewlekłe prowadzenie postępowań dekretowych przez zbyt małą ilość pracowników może je opóźniać. Istnieją bardzo dobre przepisy ustawy o gospodarce nieruchomościami określające zasady wywłaszczania gruntów pod cele użyteczności publicznej. Jedyna trudność to ta, że za zabrane grunty należy wypłacić odszkodowanie, a tego miasto pragnie uniknąć, chcąc realizować inwestycje na cudzych gruntach, za które nie trzeba by płacić słusznego odszkodowania.

Zapomina się też, że szkoły i przedszkola w znacznej części są już prywatne, a zatem na gruntach prywatnych te same cele oświatowe mogą być nadal realizowane. Doświadczenie w tych sprawach pokazuje, że dekretowcy nie chcą burzyć szkół i bardzo chętnie godzą się na odsprzedanie gruntu miastu, ono zaś nie ma woli kupna takich gruntów lub roszczeń do nich. Mam natomiast nieodparte wrażenie, że przepisy powstały tylko dlatego, że miasto nie radzi sobie z kilkoma trudniejszymi przypadkami.

Jakimi konkretnie?

Chociażby z kamienicami na Starówce. Po wojnie wiernie je odbudowano, ale linia zabudowy została przesunięta o metr lub półtora. W efekcie przedwojenne działki hipoteczne nie pokrywają się z obecnymi ewidencyjnymi, wytyczonymi po wojnie pod odbudowę tych kamienic. Tymczasem roszczenia dotyczą działek w starych, przedwojennych rozmiarach hipotecznych. Dotyczy to też sprawy Beller (Pałacu Biskupów Krakowskich). Ratusz nie wie więc, jak do tego problemu podejść.

Tymczasem przyjęta ustawa korzystnie dla miasta go rozwiązuje. Przewiduje bowiem, że władze Warszawy mogą odmówić ustanowienia prawa użytkowania ze względu na brak zgodnego z prawem i ładem przestrzennym podziału nieruchomości, której jedynie część jest przedmiotem roszczenia. Przepisy te idealnie więc pasują do przypadku Starówki, mimo że przepisy kodeksu cywilnego rozwiązują go znacznie sprawiedliwiej.

Nie wierzę, że prawnicy nie znajdą sposobów na ominięcie przepisów.

W tej ustawie pełno jest furtek. Przykładowo miastu będzie przysługiwało prawo pierwokupu, gdy będą sprzedawane roszczenia i dekretowe nieruchomości. A przecież prawo zawiera inne formy zbycia, np. darowiznę, zamianę, wniesienie udziałów do spółki. W tych wypadkach prawa pierwokupu nie będzie. I już jedną z furtek mamy. Poza tym nie jest zdefiniowane pojęcie praw i roszczeń, a trudno sobie wyobrazić, aby prawo pierwokupu przysługiwało także wtedy, gdy zbywane jest roszczenie odszkodowawcze lub o wynagrodzenie za bezumowne korzystanie z nieruchomości.

Boli mnie jednak co innego. Po 25 latach udało się wypracować w miarę jednolite orzecznictwo sądowe zarówno w sprawach cywilnych, jak i administracyjnych dotyczące reprywatyzacji gruntów warszawskich. Zgodnie z nim, jeśli miasto nie chce oddać nieruchomości, musi uchwalić miejscowy plan, w którym przeznaczy nieruchomość na konkretny cel publiczny. Wówczas zwracać nie musi. W pozostałych natomiast przypadkach – tak. A tu jak z królik z kapelusza wyskakuje ta ustawa. Zobaczy pani, że po jej wejściu w życie będzie wielkie zamieszanie i ponowny bałagan prawny. Znowu będzie potrzeba wielu lat na wypracowanie w miarę jasnych reguł, a także kilka wyroków SN, NSA i oczywiście Trybunału Konstytucyjnego.

—rozmawiała Renata Krupa-Dąbrowska

Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Prawo dla Ciebie
PiS wygrywa w Sądzie Najwyższym. Uchwała PKW o rozliczeniu kampanii uchylona
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Dane osobowe
Rekord wyłudzeń kredytów. Eksperci ostrzegają: będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawnicy
Ewa Wrzosek musi odejść. Uderzyła publicznie w ministra Bodnara