Fundusze PRS pod pręgierzem

Inwestorzy instytucjonalni nie kupują hurtowo mieszkań spekulacyjnie, ich celem jest długoterminowe zarabianie na wynajmie. Jeszcze długo skala tej działalności będzie niszowa.

Publikacja: 04.11.2021 21:00

Eksperci spodziewają się, że wzrośnie popyt na tańsze nieruchomości na obrzeżach miast kosztem miesz

Eksperci spodziewają się, że wzrośnie popyt na tańsze nieruchomości na obrzeżach miast kosztem mieszkań z górnej półki

Foto: Adobe Stock

W dobie nierównowagi popytu i podaży na rynku mieszkaniowym w Polsce aktywność funduszy inwestujących w portfele lokali na wynajem budzi wiele emocji. Oskarżenia o „zabieranie mieszkań sprzed nosa" Kowalskim i windowanie cen przez hurtowe transakcje pojawiają się regularnie w mediach społecznościowych, ale i wypowiedziach niektórych obserwatorów rynku. Nawet wiceminister rozwoju Piotr Uściński w niedawnym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" powiedział, że zakupy o charakterze inwestycyjnym – dokonywane zarówno przez fundusze, jak i nabywców indywidualnych – są uważnie analizowane. Czy i do jakiej interwencji może dojść – na razie nie wiadomo. Tymczasem echem odbijają się wieści z Amsterdamu: radni chcą ograniczyć kupowanie domów na wynajem.

Kropla w morzu

Do dyskusji włączył się Polski Związek Firm Deweloperskich, który opublikował raport przekazany wcześniej Ministerstwu Rozwoju. – Obecne wzrosty cen mieszkań na rynku wynikają przede wszystkim z nierównowagi między silnym popytem a niedostatkiem podaży wynikającym z braku dostępności gruntów, wzrostem kosztów materiałów budowlanych i wykonawstwa, czy przedłużającymi się postępowaniami administracyjnymi. Transakcje z udziałem funduszy inwestycyjnych są głośne medialnie, ale stanowią tylko ułamek rynku – mówi Sebastian Juszczak, prawnik PZFD.

Jak czytamy w raporcie, obecnie w ramach działających projektów PRS w Polsce jest 6,1 tys. mieszkań, a zakontraktowanych lub w budowie jest jeszcze 24,6 tys. Tymczasem całkowita liczba lokali na wynajem znajdujących się w rękach indywidualnych właścicieli, to 1,2 mln. Warto podkreślić, że około 2 tys. lokali w zasobie PRS to portfel państwowego Funduszu Mieszkań na Wynajem. – Lokale nabywane przez fundusze nie stoją puste, są wynajmowane. Rynek najmu instytucjonalnego stanowi alternatywę dla osób, które nie chcą lub nie mogą sfinansować zakupu mieszkania. Większa liczba projektów PRS to zwiększenie dostępności mieszkań w Polsce. W dłuższej perspektywie udział inwestorów instytucjonalnych w rynku wpływa na ustabilizowanie cen najmu, skoro inwestorzy instytucjonalni budują portfele antycyklicznie, mając na uwadze wieloletnią perspektywę – podsumowuje Juszczak.

Paweł Sztejter, wiceprezes JLL, mówi, że teza, że zakupy funduszy PRS zmniejszają i tak wątłą podaż mieszkań, co prowadzi do wzrostu cen, jest skrajnie populistyczna. – Od 2015 r. zaczęły się w Polsce inwestycje PRS i wyraźnie zwiększyły się zakupy indywidualnych nabywców lokali na wynajem. Deweloperzy sprzedali w sześciu głównych aglomeracjach około 420 tys. mieszkań. W tym czasie fundusze zabezpieczyły łącznie 6 tys. mieszkań, podczas gdy indywidualni inwestorzy około 100–120 tys. – wskazuje Sztejter.

Jego zdaniem tezy o „drugim Berlinie" w Polsce mają podobny charakter. Tam niedawno doszło do referendum, w którym mieszkańcy opowiedzieli się za częściowym wywłaszczeniem zasobów największych funduszy. – Próba porównywania rynków mieszkaniowych w Polsce do sytuacji w Berlinie jest nieporozumieniem. W Warszawie udział funduszy PRS w całkowitych zasobach mieszkaniowych to 2,5 promila. Prawdopodobieństwo, że za naszego życia dojdziemy do poziomów, które będą bliskie Berlinowi, jest absolutnie żadne – tam 34 proc. zasobu mieszkaniowego kontrolują inwestorzy instytucjonalni. Jeśli nadal w Warszawie będzie powstawać średnio 25 tys. mieszkań rocznie, a fundusze PRS będą kupować 10–20 proc. produkcji, to zanim dojdą do poziomów porównywalnych z Berlinem, miną wieki – podkreśla Sztejter.

Przybywa graczy

Prywatnym właścicielem największego obecnie portfela mieszkań na wynajem jest Resi 4 Rent. Platforma liczy 2,3 tys. lokali, a w 2025 r. zasób ma liczyć 10 tys. Na koniec czerwca 95 proc. lokali miało najemców. W wakacje na rynek weszły pierwsze lokale sieci Vantage Rent utworzonej przez niemiecki fundusz TAG Immobilien. W tym roku portfel ma liczyć 500 lokali, by w ciągu kilku lat urosnąć do 10–11 tys. Atrium, obecnie właściciel galerii handlowych, chce mieć sieć 5 tys. mieszkań w Polsce. 3,8 tys. zamówił już u naszych deweloperów szwedzki Heimstaden.

W dobie nierównowagi popytu i podaży na rynku mieszkaniowym w Polsce aktywność funduszy inwestujących w portfele lokali na wynajem budzi wiele emocji. Oskarżenia o „zabieranie mieszkań sprzed nosa" Kowalskim i windowanie cen przez hurtowe transakcje pojawiają się regularnie w mediach społecznościowych, ale i wypowiedziach niektórych obserwatorów rynku. Nawet wiceminister rozwoju Piotr Uściński w niedawnym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" powiedział, że zakupy o charakterze inwestycyjnym – dokonywane zarówno przez fundusze, jak i nabywców indywidualnych – są uważnie analizowane. Czy i do jakiej interwencji może dojść – na razie nie wiadomo. Tymczasem echem odbijają się wieści z Amsterdamu: radni chcą ograniczyć kupowanie domów na wynajem.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Rząd przyjął program tanich kredytów. Klienci już rezerwują odpowiednie mieszkania
Nieruchomości
Wielki recykling budynków nabiera tempa. Troska o środowisko czy o portfel?
Nieruchomości
Opada gorączka, ale nie chęci
Nieruchomości
Klienci czekają w blokach startowych
Nieruchomości
Kredyty mieszkaniowe: światełko w tunelu