W dobie nierównowagi popytu i podaży na rynku mieszkaniowym w Polsce aktywność funduszy inwestujących w portfele lokali na wynajem budzi wiele emocji. Oskarżenia o „zabieranie mieszkań sprzed nosa" Kowalskim i windowanie cen przez hurtowe transakcje pojawiają się regularnie w mediach społecznościowych, ale i wypowiedziach niektórych obserwatorów rynku. Nawet wiceminister rozwoju Piotr Uściński w niedawnym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" powiedział, że zakupy o charakterze inwestycyjnym – dokonywane zarówno przez fundusze, jak i nabywców indywidualnych – są uważnie analizowane. Czy i do jakiej interwencji może dojść – na razie nie wiadomo. Tymczasem echem odbijają się wieści z Amsterdamu: radni chcą ograniczyć kupowanie domów na wynajem.