Przedstawiciele Stanów Zjednoczonych, Brazylii, Australii i Arabii Saudyjskiej byli najczęściej obwiniani o podważanie klimatycznych planów.
Kanada, Japonia, Chiny i Indie zostały obarczone winą za niezapewnienie większego wsparcia negocjacjom. W Madrycie wzmocniony tekst na temat konieczności pilnego działania, bezpośrednio wskazujący na lukę pomiędzy obecnymi i planowanymi emisjami a pozostałym “budżetem węglowym”.
Jednocześnie zabrakło wyraźnego, zasadniczego stwierdzenia - zachęty strony do przedłożenia wzmocnionych krajowych celów w 2020 r.
- Kończy się czas na przeciwdziałanie katastrofie klimatycznej. Coraz więcej ludzi na całym świecie oczekuje od polityków aktywnego działania w tej sprawie. Tymczasem COP w Madrycie kończy się porażką i pokazuje, że wciąż nie ma woli politycznej, by podjąć solidarnie działania na rzecz redukcji emisji gazów cieplarnianych - komentuje dr Paulina Sobiesiak-Penszko, Kierowniczka Programu Zrównoważonego Rozwoju i Kryzysu Klimatycznego w Instytucie Spraw Publicznych.
- Najwięksi emitenci nie są skłonni zwiększać ambicji swoich obietnic paryskich. Wciąż nie ma też zgody w sprawie Artykułu 6 Porozumienia paryskiego dotyczącego mechanizmów rynkowych handlu emisjami gazów cieplarnianych. Przyszły rok będzie wymagał ogromnych wysiłków od wszystkich - przed kolejnym szczytem wszyscy muszą zrewidować swoje podejście i naprawdę pokazać, że rozumieją zagrożenie i są w stanie działać - dodaje.