Wyspa Gotska Sandon leży między wybrzeżami Szwecji i Łotwy. Wrak osiadł na głębokości 125 m. Stoi na dnie. Sfilmowała go załoga szwedzkiego statku badawczego "Franklin", użyto do tego zdalnie sterowanego robota. Zdjęcia zrobiono podczas nagrywania kolejnego odcinka serialu "Poszukiwacze wraków" dla jednej ze szwedzkich stacji telewizyjnych.
Kadłub nie jest przełamany, burty zachowały się w całości, z pokładu sterczą dwa maszty – przedni fokmaszt i środkowy grotmaszt; był jeszcze trzeci, blisko rufy (bezanmaszt), ale nie zachował się. Kadłub ma 25 m długości, 7 m szerokości i 7 m wysokości (nadbudówka rufowa, dawne żaglowce w tym miejscu miały największą wysokość). Na rufie tkwi cały ster, z dziobu sterczy niezłamany bukszpryt.
Wrak zlokalizowano już w roku 2003, ale dotychczas nikt go nie widział, są to jego pierwsze zdjęcia. Na pokładzie zachował się reling, czyli poręcz zabezpieczająca przed wypadnięciem za burtę. W pobliżu wraku ani na pokładzie nie ma kotwicy. Nie widać również dział – na tej podstawie szwedzcy naukowcy przypuszczają, że jest to wrak statku handlowego.
– To fantastyczne odkrycie. Jest to jeden z najlepiej zachowanych wraków na świecie. Przetrwał w takim stanie, ponieważ woda na tej głębokości jest zimna, ma stałą temperaturę około 4 st. C i zawiera mało tlenu.
Pod względem kondycji wrak koło wyspy Gotska Sandon można porównać do słynnego statku Vasa, który zatonął w 1628 roku milę od portu w Sztokholmie, podczas pierwszego wyjścia w morze – powiedział "Rzeczpospolitej" Johan Ronnby, archeolog biorący udział w realizowaniu serialu "Poszukiwacze wraków". Zarówno jeden, jak i drugi statek nie zostały nigdy splądrowane.