Nie było przechodnia, który nie poradziłby mu, jak zlikwidować ból głowy, zębów, gardła. Stańczyk dowiódł tym, że najbardziej rozpowszechniony w Polsce jest zawód lekarza. Właśnie Stańczykowi autor powinien zadedykować swoją książkę. A przeznaczona jest ona dla wszystkich lekarzy amatorów.

Autor wiele lat spędził w dziale nauki „Rz” – to rękojmia rzetelności. Dlatego dane, jakie przytacza, trzeba traktować z powagą. A są one zdumiewające. Jeżeli prawdą jest, że 78 proc. Polaków uważa się za osoby dobrze i bardzo dobrze poinformowane w sprawach zdrowia, chorób i terapii – to jesteśmy narodem zadufanych w sobie pyszałków. Jeżeli prawdą jest, że większość badanych nie wie, czym się różni rak od nowotworu – to jesteśmy narodem nieuków, bo nie ma dnia, żeby tej tematyki nie poruszały media wszelkiej maści (rak jest złośliwy). Jeżeli prawdą jest, że co czwarty Polak nie słyszał o żadnej chorobie, której można zapobiegać szczepieniami ochronnymi – to co czwartego Polaka należy odesłać przymusowo do szkoły podstawowej.

Już w starożytności panowało przekonanie, że medycyna jest bezsilna, gdy chory chce wyzdrowieć. Wszyscy chorzy chcą wyzdrowieć, a żaden zdrowy, także ten pyszałkowaty i niedouczony, nie chce zachorować. Lektura tej książki na pewno w tym pomoże, skoro tom obiecuje wiedzę o napojach nietuczących, działaniu warzyw i owoców, promieni ultrafioletowych, witamin, papierosów, alkoholu i tak dalej. Choć można odnieść wrażenie, że niektóre mity są nieco ciągnięte za uszy.

Na przykład mit o tym, że ratowaniem ludzi powinni się zajmować jedynie profesjonaliści. A przecież każdy, kto skończył kurs żeglarski, płetwonurkowy, nie mówiąc o kursach bezpieczeństwa i higieny pracy, obowiązkowych w wielu instytucjach, nauczył się ratować bliźnich, tamować krew, stosować masaż serca, sztuczne oddychanie. Albo mit o tym, że legalizacja eutanazji grozi masowym uśmiercaniem nieuleczalnie chorych dzieci. No, przecież nie grozi, i ogromna większość ludzi dobrze o tym wie.

„Ujawnianie mitów stało się moją pasją. Wiele artykułów na ten temat ukazało się na łamach tygodnika „Wprost”. Gdybym przez wiele lat nie pracował w tygodniku „Wprost”, książka nigdy by nie powstała” – wyjaśnia autor.