„Ich praca dała nam fundamentalną wiedzę o tym, w jaki sposób funkcjonują komórki, i jest wykorzystywana do wytwarzania nowych leków na raka" – głosi komunikat Królewskiej Szwedzkiej Akademii Nauk. Prócz największego w świecie nauki zaszczytu każdy z nagrodzonych otrzyma trzecią część z 8 mln koron szwedzkich.
Genetyczni serwisanci
W człowieku jest 37 bilionów komórek, z których wszystkie są odległymi potomkami zygoty powstałej podczas zapłodnienia. Jak to się stało, że pomimo sporządzania olbrzymiej liczby kopii, informacja genetyczna się nie zatarła? Nie wspominając już o tym, że DNA jest bardzo kruche, a codziennie geny każdej komórki uszkadzane są tysiące razy. Na dobrą więc sprawę człowiek powinien pogrążyć się w kompletnym genetycznym chaosie, jeszcze będąc embrionem. Ale tak się nie dzieje. DNA ma bowiem w komórce licznych strażników, którzy retuszują i naprawiają uszkodzenia. Właśnie za odkrycie, jak działają ci genetyczni serwisanci, przyznano tegoroczną Nagrodę Nobla z chemii.
Cofnijmy się na chwilę do lat 60. ubiegłego wieku. W owych dniach powszechne było mniemanie, że DNA jest bardzo trwałe. Uważano, że mutacje zachodzą dość rzadko, w sam raz z taką częstotliwością, by spokojnie napędzać nieśpieszną ewolucję gatunków. Pierwszym naukowcem, który nabrał podejrzeń co do trwałości DNA, był Szwed Tomas Lindahl. Podczas swoich badań próbował kiedyś podgrzać RNA, kwas do DNA bardzo podobny, i okazało się, że bardzo szybko się on rozpada. Zaczął badać tę sprawę i okazało się, że DNA wcale nie jest solidną konstrukcją. Każdego dnia łańcuch uszkadzany jest w kilku tysiącach miejsc. Jakim więc cudem istniejemy? – dziwił się Lindahl. Komórki żywe muszą mieć jakiś sposób, żeby liczne usterki naprawiać.
Lindahl zaczął poszukiwać mechanizmów naprawczych DNA i dość szybko odniósł sukces. W 1974 roku odkrył enzym odpowiedzialny za naprawę przez wycinanie zasady. Zasady to literki kodu genetycznego. Odkryty enzym odszukuje uszkodzone literki i wycina je.
Szeregowy laborant
Drugi z tegorocznych laureatów, Turek Aziz Sancar, przez kilka lat pracował jako lekarz wiejski w swojej ojczyźnie. Stykał się wówczas z pacjentami z nowotworami skóry i to rozbudziło jego zainteresowanie wpływem promieniowania ultrafioletowego na DNA. Wyjechał do USA, by podjąć tam studia biochemiczne. W laboratorium Uniwersytetu Teksasu obserwował następujący fenomen: bakterie wydane na pastę zabójczych dawek promieni UV mogą nagle wyzdrowieć, jeśli potraktuje się je światłem niebieskim. Sancar zidentyfikował enzym odpowiedzialny za ten fenomen, zwany naprawą przez wycinanie nukleotydów. Nukleotydy są troszkę większymi fragmentami DNA niż zasady.