Półtora miesiąca przed wygaśnięciem wstępnej umowy sprzedaży firmy poinformowały, że postanowiły odstąpić od rozmów, które skomplikowała kwietniowa decyzja Urzędu Ochrony „Konkurencji i Konsumentów. – Po decyzji urzędu właściciel stacji i inwestor rozważali różne zgodne z prawem i akceptowalne przez obie strony ze względów finansowych warianty, żeby znaleźć właściwe rozwiązanie. Kontrahenci żałują, że pomimo starań obu stron nie udało się znaleźć rozwiązania satysfakcjonującego obie strony” – napisał Axel Springer w komunikacie.
W kwietniu UOKiK umorzył postępowanie w sprawie sprzedaży 25,1 proc. udziałów w Polsacie koncernowi Axel Springer. Zdaniem urzędu w wyniku transakcji Springer miałby nieproporcjonalnie duży w porównaniu z wielkością kupionego pakietu wpływ na zarządzanie Polsatem. Spółki mogły wystąpić do urzędu z nowym, rozszerzonym wnioskiem zawierającym zapis o współkontroli nad Polsatem. Nie zrobiły tego jednak, bo Zygmunt Solorz, właściciel stacji, nie chciał się dzielić władzą w firmie.
Po roku negocjacji nieoficjalnie coraz częściej było słychać, że szanse, iż umowa zostanie sfinalizowana, są niewielkie.
– Spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Wątpliwe było, czy i po co właściciel Polsatu w ogóle chce sprzedać udziały w stacji. A lepsze wyniki i wzrost wartości Polsatu w ostatnim roku dodatkowo oddalał interesy stron – komentuje Jakub Benke, prezes domu mediowego Starcom. Zaskoczeni nie są też analitycy. – Od jakiegoś czasu powszechnie oczekiwano, że nic z tej umowy nie będzie – mówi Grzegorz Lityński, analityk z KBC Securities.
Kolejnym nieoficjalnym powodem fiaska negocjacji była postawa Solorza, który nie chciał się zgodzić na uzgodnione wcześniej warunki sprzedaży. Springer miał zapłacić za pakiet udziałów 250 mln euro (do 300 mln euro w sytuacji, gdyby przygotowujący się giełdowego debiutu Polsat zyskał na wartości). Dla porównania, rynkowa wartość konkurencyjnej dla Polsatu telewizji TVN wynosi dziś ok. 9 mld zł. Wycena Polsatu w umowie sprzed roku była więc niemal dwukrotnie niższa.