Wiedzę o tym, kto stanął do walki o transmitowanie meczów pierwszej ligi, spółka Ekstraklasa postanowiła na razie zachować dla siebie, ale nieoficjalnie wiadomo, że zgłosiły się tylko dwie telewizje: Canal Plus i Polsat. Stawki na razie są tajemnicą nawet dla organizatorów przetargu.Komunikat rządzącej ligą spółki więcej ukrywa, niż ujawnia. „W piątek w obecności notariusza nastąpiło otwarcie ofert. Ponieważ proces przetargowy nie jest jawny, nie możemy podać ich liczby ani wartości. Na początku przyszłego tygodnia z ofertami zapoznają się akcjonariusze, a więcej informacji ujawnimy 19 grudnia. Tego dnia może też dojść do rozstrzygnięcia przetargu, ale nie musi“ – napisał rzecznik prasowy Ekstraklasy SA.
Wartości poszczególnych ofert spółka podać nie może, bo sama ich nie zna. Do 19 grudnia będą zdeponowane u notariusza razem z kopertą, w której rada nadzorcza Ekstraklasy SA ukryła swoje oczekiwania co do wysokości oferty. To też tajemnica, ale w nieoficjalnych rozmowach najczęściej pojawia się stawka 150 mln złotych za sezon, czyli trzy razy więcej niż obecnie.
Konkurs ma być rozstrzygany na zasadzie złotego strzału: kto da co najmniej tyle, ile zapisała rada nadzorcza, a więcej od rywali, wygrywa. Jeśli nikt nie zaproponuje wystarczająco dużo, zaczną się negocjacje. To dlatego w komunikacie jest napisane, że przetarg może, ale nie musi się rozstrzygnąć w środę, gdy oferty poznają przedstawiciele klubów, PZPN i rada nadzorcza.
Niespodzianką jest to, że Ekstraklasa nie podała nawet, ile firm ubiega się o poszczególne pakiety.
Tych jest pięć: od pakietu głównego nadawcy z prawem pokazywania wszystkich meczów, przez magazyn ligowy, pakiet z bramkami, aż po internetowy. Decyzję, by tajemnicą objąć również liczbę i nazwy oferentów, spółka i doradzająca jej w przetargu firma SportFive podjęły w piątek.