Jedno z założeń dyrektywy o zwalczaniu wykorzystywania seksualnego dzieci oraz pornografii dziecięcej mówi o blokowaniu stron z takimi materiałami. Według projektu firmowanego przez komisarz Cecilię Malmstrom będą blokowane tylko strony, których usunięcie jest niemożliwe.
Jednak zdaniem protestujących przeciwko projektowi organizacji jego przyjęcie i tak stwarza niebezpieczny precedens. – Projekt tak naprawdę narzuca państwom tworzenie infrastruktury cenzurującej. Z naszego punktu widzenia to o tyle groźne dla wolności w Internecie, że polityka bezpieczeństwa była dotąd wyłączona z kompetencji unijnych – mówi Katarzyna Szymielewicz z Fundacji Panoptykon walczącej m.in. z inwigilacją obywateli w sieci. Fundacja wraz z takimi organizacjami jak Związek Pracodawców Branży Internetowej IAB oraz fundacjami Nowoczesna Polska, Wolnego i Otwartego Oprogramowania oraz Kidprotect. pl zaapelowała do premiera o zagłosowanie przeciwko projektowi.
– Zabraliśmy głos, wysłaliśmy list do premiera i ministrów odpowiedzialnych za kontakty z UE w tych sprawach. Jesteśmy zdecydowanie przeciwko takiej inicjatywie – mówi Piotr Kowalczyk, prezes IAB Polska.
Wszystkie protestujące organizacje nie negują potrzeby walki z pornografią dziecięcą, ale ich zdaniem takie rozwiązanie nic nie da. Urzędnikom chodzi tylko o uzyskanie kontroli nad Internetem. Niezgodne z prawem treści powinny być z sieci usuwane, a nie powinno się to odbywać przez blokowanie stron.
Ich zdaniem taka dyrektywa w przyszłości może stworzyć możliwości blokowania także innych stron prezentujących niewygodne treści pod pretekstem choćby obrażania uczuć religijnych. – Powstaną mechanizmy, które będzie można wykorzystywać do innych celów. W dodatku jako organizacja zrzeszająca pracodawców branży internetowej uważamy, że takie rozwiązanie oznaczałoby dla branży dodatkowe koszty – dodaje Piotr Kowalczyk.