Ale teraz już bardzo dziękujemy i prosimy mniej państwa w biznesie. Wszystko mi jedno, kto kupi Polkomtel. I tak będę się cieszył, że kolejne przedsiębiorstwo wyrywa się z macek państwowej ośmiornicy.

Choć od zarania Polkomtel kontrolują państwowe koncerny, to operator nigdy nie został złapany na otwartym flircie z politykami, wyłączając kuriozalny pomysł budowy telewizji cyfrowej (pojawił się nie wiadomo skąd i nie wiadomo, gdzie zniknął). Ot, nie działo się wiele od zmian zarządów zaraz po wyborach… To mało, ale i wiele zarazem, bo w ogóle nie powinno się zdarzać. To nie minister skarbu powinien decydować o obsadzie rad nadzorczych i zarządów spółek! Niech sobie intrygują i tasują prezesami w prywatnych spółkach. Prywatne pieniądze, prywatne sprawy. Politycy powinni rządzić państwem, a nie dzielić powyborcze łupy.

Dlatego w Polkomtelu wolę prywatnego właściciela niż najlepszego państwowego. TeliaSonera, Telenor, Telefonica – każdy z tych operatorów to uznana marka. Blackstone, Apax, TPG to renomowane firmy inwestycyjne. Zygmunt Solorz – typowany na czarnego konia wyścigu po Polkomtel – wykazał się jako twórca telewizji Polsat i największej w Polsce platformy satelitarnej. Jeżeli kupi Polkomtel, to przynajmniej rozwojem tej sieci będą dyrygowali z Warszawy, a nie ze Sztokholmu, Oslo czy Madrytu.

Do ministra skarbu Aleksandra Grada należy wybór najlepszej z możliwych ofert prywatyzacyjnych dla Polkomtelu. Byleby się nie bał jej przyjąć.