Zaczął się bój o rynek szacowany na 1 mld zł

Wydawcy obawiają się, że zbyt szybkie przejście na darmowe cyfrowe podręczniki znacznie osłabi branżę księgarską

Aktualizacja: 05.04.2012 11:15 Publikacja: 05.04.2012 01:20

Zaczął się bój o rynek szacowany na 1 mld zł

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Wydawcy szkolnych książek są zgodni co do tego, że cyfryzacja zmieni rynek. I wcale nie są pewni, czy tak gwałtowne zmiany, jakie planuje resort edukacji, są konieczne.

– Branża musi mieć czas, by przystosować się do zmian trendów na rynku, ale nie można tego robić tak nagle, ewolucja jest tu lepszym rozwiązaniem niż rewolucja – uważa Grażyna Szarszewska-Kuhl, prezes Polskiej Izby Książki.

Cały rynek książki liczony detalicznie PIK szacuje na ok. 3,5 mld zł, z czego podręczniki przynoszą ok. 1 mld zł. Jak dodaje Szarszewska-Kuhl, w Polsce wydawcy podręczników działają na zasadach rynkowych. – Tak jak wydawcy innych tytułów, ścigają się i na polu edytorskim, i cenowym – mówi. I podkreśla, że w innych krajach na rynku działa znacznie mniej podmiotów, np. trzy lub cztery.

Dlatego ich zdaniem nowy pomysł rządu może pogorszyć i tak już trudną sytuację wydawców. – W latach 90. w czasie wyżu demograficznego w jednym roczniku było ok. 650 tys. uczniów, w szczytowym roku niżu (za kilka lat) będzie ich już tylko ok. 350 tys. – mówi Piotr Marciszuk, prezes wydawnictwa Stentor i były prezes PIK. – Poza tym np. w szkołach średnich odsetek odkupowanych używanych  podręczników dochodzi do 60 proc.

Program cyfrowej szkoły szykowany przez MEN budzi wątpliwości wydawców i z innych powodów. – Myślę że lepsze są programy, które polegają na zaopatrywaniu najbiedniejszych uczniów w podręczniki,  niż tworzenie zupełnie nowego segmentu. Jeśli to ma być bezpłatne, to wszystko powinno być bezpłatne – uważa Łukasz Gołębiewski, prezes Biblioteki Analiz, firmy monitorujacej rynek książki w Polsce.

Reklama
Reklama

Bo e-podręczniki mają być darmowe. Wydawcy tradycyjnych szkolnych książek podkreślają, że na razie nigdzie na świecie nie działa z powodzeniem system podręczników cyfrowych oparty na licencjach creative commons (darmowych). – Takie pomysły były tylko w Katalonii i Norwegii, i w obu przypadkach nie wypaliły – mówi Marciszuk.

Zdaniem wydawców pomysł MEN może pogorszyć ich i tak trudną sytuację

Poza tym, jak zauważa Gołębiewski, nigdzie na świecie żadnych projektów darmowych w Internecie, opartych na creative commons, nie finansuje rząd: znajdują sobie prywatnych sponsorów, reklamodawców lub donatorów.

Wydawców niepokoi możliwość zdominowania nauczania przez e-podręczniki. Zdaniem Marciszuka powinno się jak najdłużej używać łącznie podręczników papierowych i treści cyfrowych. – Nie widzę powodu, by przyspieszać fakt cyfryzacji tej części rynku. Dziecko, które będzie czytać wyłącznie na czytniku, przestanie sięgać po książki papierowe i pisać ręcznie. Wydaje mi się, że czytania i pisania nie trzeba tak szybko składać na ołtarzu postępu technologicznego.

Wydawcy podkreślają jednak, że cyfryzacja w wydawnictwach i tak już zachodzi. – Nowa Era, Pearson czy WSiP (najwięksi gracze na rynku podręczników – red.) już przygotowują ofertę cyfrową na własną rękę – mówi Łukasz Gołębiewski.

Według szacunków Biblioteki Analiz do 2020 r. spadek rynku podręczników w Polsce nie będzie jednak wyższy niż 15 proc.  – Szkoły nie przestawią się szybko na darmowe podręczniki, bo te stare są jednak dobrze wypromowane i nauczyciele je znają. Nowe, nawet jeśli będą darmowe, wcale nie muszą okazać się lepsze – mówi Gołębiewski.

Media
Magda Jethon: Radio Nowy Świat powstało z marzenia, a dziś to stabilna firma
Media
Donald Trump: Mamy nabywcę dla TikToka. Na sprzedaż musi zgodzić się Pekin
Media
Szefowa wyszukiwarek Google’a: AI stworzy wiele możliwości, ale trzeba być ostrożnym
Media
Donald Trump odsuwa termin sprzedaży TikToka. „Nie chce, by aplikacja zniknęła”
Media
Disney broni Dartha Vadera przed AI. „Midjourney to bezdenna studnia plagiatu”
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama