Stało się. W I półroczu łączny udział w ogólnopolskim rynku oglądalności tzw. wielkiej czwórki na telewizyjnym rynku (TVP 1, TVP 2, TVN i Polsat) spadł w końcu poniżej symbolicznego poziomu 50 proc. – wynika z danych badającej telewizyjną oglądalność firmy Nielsen Audience Measurement (NAM).
I dalej będzie się obniżał na korzyść mniejszych stacji tematycznych nadawanych przez płatne telewizje oraz w ramach naziemnej telewizji cyfrowej. – W najbardziej interesującej reklamodawców grupie widzów w wieku 16–49 lat te cztery stacje miały łączny udział w widowni przekraczający 50 proc. w I półroczu już tylko w marcu – mówi Piotr Bieńko, prezes domu mediowego Mediasense.
Poprzepełniane bloki
Według danych Nielsen Audience Measurement cennikowo (czyli przed odliczeniem upustów, jakich stacje udzielają reklamodawcom) wpływy wielkiej czwórki w I półroczu wzrosły o 8 proc., do 5,34 mld zł (patrz: wykres). W rzeczywistości jednak zdaniem Piotra Bieńki o wzroście nie ma mowy. Faktem jest, że ogólnie w telewizjach bloki reklamowe są od maja poprzepełniane, co nie miało miejsca rok wcześniej, ale ceny reklam są w wyniku kryzysu znacznie niższe niż przed rokiem.
– Na rynku średnia liczba kontaktów widzów z reklamą wzrosła o 4 proc., co przy spadku cen (przede wszystkim w głównych stacjach) oczywiście wcale nie oznacza, że rynek wzrósł, a jedynie, że reklamodawcy promowali się w telewizji z nieco większą intensywnością. Cały ten wzrost wynika z większej aktywności reklamowej na antenach kanałów tematycznych i nowych stacji naziemnych – uważa Joanna Nowakowska, rzeczniczka brokera reklamowego stacji tematycznych Atmedia.
Nie tylko spadały ceny, ale też pogłębiły się poziomy rabatów dla reklamodawców. Jak wynika z informacji „Rz", średnio znacznie przekraczają dziś 50 proc. – Fala reklamowego kryzysu w telewizji chyba odsłoniła już dno. Pieniądze wydawane w telewizjach są dziś znacznie mniejsze niż w poprzednich latach, bo ceny reklam spadły dramatycznie. Marketerzy nie są więc w stanie realizować swoich planów reklamowych w telewizji, bo brakuje tam miejsca, mimo tego, że dzięki rozwojowi naziemnej telewizji cyfrowej stacji, a więc i czasu reklamowego, jest coraz więcej – zauważa Piotr Bieńko.