Pierwsza fala debaty na ten temat przetoczyła się przez polski rynek telewizyjny i sportowy w wakacje, gdy Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji przekazała do konsultacji projekt rozporządzenia, które rozszerzałoby obecną zapisaną w ustawie o radiofonii i telewizji listę „ważnych wydarzeń", jakie powinny być relacjonowane na otwartych antenach, by móc z nimi dotrzeć do jak najszerszej grupy widzów.
Nowej listy nadal jednak nie ma, bo środowisko jest podzielone co do tego, jak powinna wyglądać, zwłaszcza w zakresie relacji sportowych. Jedne operatorzy płatnych telewizji nadają w powiązanych z nimi kapitałowo kanałach sportowych chętnie (sportem stoją Cyfrowy Polsat i nc+), inne – kosztowne i rzadko się finansowo zwracające – relatywnie chętnie oddają TVP.
W rezultacie to nadawca publiczny musi się zmierzać z problemem dopinania budżetu takich imprez jak igrzyska olimpijskie (gdy odbywają się na drugiej półkuli, ich oglądalność, a w związku z tym i opłacalność zazwyczaj dramatycznie spada). – Nadawcy komercyjni niespecjalnie palą się do tego, by płacić za bardzo drogie transmisje – potwierdzał Jan Dworak, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji na ubiegłotygodniowej 40. Międzynarodowej Konferencji i Wystawie Polskiej Izby Komunikacji Elektronicznej.
Pomysł rodem z Anglii
Biorący udział w debacie przedstawiciele platform cyfrowych na polskim rynku przyznawali, że prawa kosztują dużo. – nc+ wydaje na sport kilkaset milionów złotych rocznie i jest to, uważamy, za dużo – mówił Artur Przybysz z Zarządu platformy. Z kolei Zygmunt Solorz-Żak, właściciel Cyfrowego Polsatu, sugerował obarczenie nadawaniem najważniejszych imprez... telewizję publiczną. – Byłbym za tym, by te prawa traktować jak misję. Bo może dojść do tego, że niektóre relacje będą w końcu nadawane z zagranicy, a do tego nie powinno dojść. Wtedy nie byłoby też na rynku konkurencji cenowej i zapewniona byłaby powszechna możliwość oglądania tych relacji – mówił. Jak jednak zastrzegał, to, co znajdzie się na poszerzonej liście, leży już w gestii KRRiT.
Warto pamiętać, dlaczego takie zapisy „ważnych wydarzeń" i ich obowiązek nadawania na otwartych antenach w ogóle się w Europie pojawiły. – O ile pamiętam, pierwotnie był to pomysł brytyjski, który zrodził się, gdy ruszyła platforma satelitarna BSkyB i zaczęła wykupować prawa do rozmaitych imprez sportowych, by przyciągać do siebie jak najwięcej widzów. W tej sytuacji regulatorzy uznali, że należy zareagować i nie dopuścić do całkowitego zakodowania relacji z takich wydarzeń jak np. igrzyska. Przepis wprowadzono do ustawy, podobne pojawiły się w innych krajach – mówi medioznawca Andrzej Zarębski.