Caravaggio pod choinkę

Największy hultaj wśród geniuszy pędzla zostawił ludzkości jedne z najbardziej pożądanych obrazów. Z historią kryminalną w pakiecie. Do 10 lutego 2022 r. jego dwa arcydzieła są na wyciągnięcie ręki. Adres: Zamek Królewski w Warszawie.

Publikacja: 23.12.2021 15:27

Na wystawie „Caravaggio i inni mistrzowie. Arcydzieła z kolekcji Roberta Longhiego” można podziwiać

Na wystawie „Caravaggio i inni mistrzowie. Arcydzieła z kolekcji Roberta Longhiego” można podziwiać m.in. „Narcyza przy źródle” Caravaggia

Foto: Zamek Królewski w Warszawie

Zamek Królewski w Warszawie to obok Wawelu najbardziej nobliwe miejsce w Polsce na wystawienie dzieł Caravaggia. Najodpowiedniejsze już nie istnieje, przed dekadą bowiem znikł w Warszawie Stadion Dziesięciolecia – świątynia szarej strefy handlu, kieszonkowców i ludzi podejrzanej konduity. A Michelangelo Merisi, zwany od zapadłej rodzinnej mieściny matki pod Mediolanem Caravaggiem, od Stwórcy otrzymał nie tylko sprawną rękę do pędzla, ale i do wymierzania ciosów. Popędliwy artysta najczęściej mierzył pięścią bliźnim między oczy, sprawnie obchodził się z mieczem i kijem, wszczynał burdy, w barach celował talerzem karczochów w kelnerów, a na ulicy kamieniami w straż miejską. Za co lądował za kratami. Stamtąd albo uciekał, albo wyciągali go możni protektorzy, którzy jego obrazami zdobili ściany swoich pałaców i kaplic.

Morderstwo i ucieczka z Rzymu

Caravaggio na co dzień żył pośród miejskich szumowin: prostytutek, złodziei, hazardzistów. Przenosił ich na swoje płótna. Spotykał się z nimi w rzymskich spelunach, przy grze w karty i szklanicach wina. Namiętnie grywał w popularną wtedy pallacordę, prekursorkę dzisiejszego tenisa. Właśnie podczas meczu ze swoim kumplem Ranuccio Tomassonim – gdzie dziś wije się w Rzymie ulica Pallacorda – wszczął z nim bójkę. Mówiono, że o karciane długi. Inni twierdzili, że poszło o prostytutkę Filide Melandroni. Tę 25-letnią kurtyzanę, która cieszyła się wielkim wzięciem wśród rzymskiej arystokracji, Caravaggio poznał, gdy jeden z jego mecenasów zlecił mu namalowanie jej portretu. Tomassoni był jej sutenerem. Z szamotaniny z Caravaggiem „wyszedł" z nożem między żebrami... I tak 29 maja 1606 r. kariera geniusza malarstwa zawisła na włosku. Za mord groziła mu kara śmierci, a ówczesne prawodawstwo obowiązek jej wykonania nakładało na każdego, kto go napotka. Musiał uciekać z Rzymu.

Zanim jednak do tego doszło, w papieskim mieście zjawił się obdarty i bez grosza przy duszy na wiosnę 1592 r. Nie miał jeszcze wówczas 21 lat. Rzym był pępkiem świata, jak dziś Nowy York. Za sobą miał Caravaggio sieroce dzieciństwo po śmierci rodziców i czteroletnią praktykę malarską w Mediolanie. Tam w warsztacie manierysty Simone'a Peterzano, ślepo zapatrzonego w kopiowanie Michała Anioła, Caravaggio ujawnił swój nieprzeciętny talent. Przewyższył swojego mistrza, ale kiedy w Mediolanie dopuścił się zbrodni – do dziś w niewyjaśnionych okolicznościach – uciekł do Rzymu. Samotny jak palec zamieszkał pośród biedoty z półświatka. Los się do niego uśmiechnął, kiedy poznał kardynała Francesco del Monte. Eminencja wyprowadził go z rynsztoka. Zapewnił nobliwy dach nad głową – Palazzo Madama, dziś siedzibę senatu włoskiego – mecenat, pieniądze i sławę. W Rzymie należało do dobrego tonu móc zawiesić religijny obraz Caravaggia w kościelnej kaplicy lub w salonie.

Święci z gminu

Okrzyknięto go „anty-Michałem Aniołem". Zerwał z ckliwą konwencją manieryzmu, ślepą uliczką perwersyjnego renesansu. Porzucił smukłe postacie, teatralne pozy i subtelne metafory. Jego obrazy są odarte z tła i ozdób, niekiedy makabryczne, najczęściej brutalne. Ograniczają się do wydobywających się z mroku postaci, jakby żywcem przeniesionych z nędznego pospólstwa. Z mrocznego półświatka, w którym się obracał. Aż do ostatniej zrogowaciałej stopy i brudnego paznokcia. Błąkający się po rzymskich ulicach dorastający chłopcy trafili na jedno z płócien jako kompania Bachusa. Wyciągnięta z Tybru martwa prostytutka posłużyła jako modelka do oblicza zmarłej Madonny w „Śmierci Maryi". Niwelował Caravaggio granice świętości biblijnych postaci. Apostołów przedstawiał z brudnymi nogami, a święte z rozczochranymi włosami. W „Madonnie Loretańskiej" ukazał ją w niewyszukanej sukni i bosonogą, tak jak dwójkę żebraków, którym wyszła na powitanie. W „Madonnie z dzieciątkiem i św. Anną" biust matki Jezusa wylewa się z sukni, a dzieciak raczkuje centralnie z siusiakiem na wierzchu.

Czytaj więcej

„Caravaggio i inni mistrzowie” w Warszawie. Dwa arcydzieła włoskiego giganta

Inna wyjątkowość artysty polegała na tym, że zrezygnował ze szkiców do obrazów. Ten choleryk umieszczał postacie wprost na płótnie: tak jakby dziś kandydatkę na miss świata wysłać pospiesznie na wybieg bez makijażu, a reprezentację na mundial – bez dwumiesiecznej harówki na zgrupowaniu.

Równie niefrasobliwie potraktował Caravaggio konkurenta – Giovanniego Baglione, urodzonego w Rzymie uznanego malarza. Za zniesławienie rywala groziło mu dożywocie w formie wiosłowania na papieskich galerach. Z opresji wyciągnął go kardynał del Monte. Ale od kary śmierci za zamordowanie Ranuccia Tomassoniego wybawić mogła go już tylko ucieczka.

Tułaczka i tajemnicza śmierć

Nie zmieniło go to ani na jotę. Ukrywał się w Neapolu, na Malcie i Sycylii. Pozostał porywczy, posępny i opryskliwy. Przypominał rekina zaplątanego w sieć rybacką. W Neapolu poturbowano go podczas bójki w tawernie. Na Malcie, gdzie dostąpił zaszczytu pasowania na rycerza zakonu maltańskiego, nie wytrwał bez grzechu, wdał się w spór z innym szlachcicem, sięgnął po sztylet i ponownie wylądował za kratami. Zbiegł z więzienia i schronił się na Sycylii, gdzie niezmiennie malował religijne płótna. Przenosił na nie swoje kryminalne życie. Stąd emanują one drastycznością scen. Na obrazie „Dawid z głową Goliata" sportretował samego siebie. Wątły Dawid, którego rozświetlony tors erotyzuje, trzyma w ręku obciętą głowę brodatego Goliata. Otwarte ślepia i usta sugerują, że jeszcze żyje. Ale zupełnie opuszczony przez wszystkich. Jak Caravaggio.

Na moment wydawało się, że los się do niego wreszcie uśmiechnął. Zdjęto z niego wyrok w papieskim Rzymie. Ruszył więc nad Tyber zaopatrzony w nowe płótna. Ale nim doczekał rehabilitacji, zaraził się malarią szalejącą w bagnistym pasie nadmorskich nizin pod Rzymem. Choć niewykluczone, że być może zmarł na syfilis, otruty ołowiem farb lub na skutek infekcji po ranie zadanej mieczem. Ostatnia z hipotez twierdzi, że został zamordowany z wyroku Kawalerów Maltańskich, mszczących się za atak na jednego ze swych braci. Nie wiadomo też, gdzie spoczął na wieki w 1610 r., mając zaledwie 39 lat. Został pogrzebany w anonimowym grobie.

Historycy sztuki nie są też pewni, czy liczba 69 odpowiada wszystkim dziełom, które zostawił potomności. Czy nie ma wśród nich prac jego uczniów. Średnia cena obrazu mistrza to 100 mln dol., np. „Narodzenie Pańskie ze św. Franciszkiem i św. Wawrzyńcem" (zwany też „Adoracją") w ołtarzu kościoła w Palermo. Artysta stworzył go na rok przed śmiercią, kiedy uciekał z Malty. Po 370 latach, w nocy z 17 na 18 października 1969 r., wielki obraz (o wymiarach 268 x 197 cm) wycięto z ram i skradziono. FBI sklasyfikowało go na drugiej pozycji zaginionych dzieł sztuki wszech czasów.

Podejrzenie padło na sycylijską mafię. Jak sądzono, obraz skradziono jako zastaw w rozgrywkach z państwem. Dopiero po 20 latach jeden z bossów, Vincenzo La Piana, który poszedł na współpracę z policją, zdradził, że jego dziadek ukrył obraz w żelaznej skrzyni i zakopał, gdy nie udało się go sprzedać. Przez kolejnych 12 lat znów zrobiło się o nim cicho. Dopiero podczas wielkiego procesu mafii po zabójstwie łowcy mafiosów, sędziego Falcone w 1992 r., jeden z oskarżonych zeznał, że obraz wystawiano na posiedzeniach wielkiej rady bossów Cosa Nostry. Także w latach 90. podczas procesu premiera Włoch Giulia Andreottiego jeden ze świadków koronnych zeznał, że płótno wyciął żyletką. Czemu zaprzeczyło jednak śledztwo, które kradzież wiązało z klanem Pullarà. Ten miał obraz ukryć w stodole, gdzie miał paść ofiarą głodnych świń i szczurów. Ale ostatni trop z 2018 r. zaprzecza takiej wersji wydarzeń. Prowadzi bowiem do bossa Cosa Nostry Gaetana Badalamentiego z sycylijskiej Cinisi, który miał wydać zlecenie kradzieży, a następnie sprzedać obraz na zwrot długów. Dzieło trafić miało do rąk zmarłego w międzyczasie handlarza w Szwajcarii. Były śledczy Scotland Yardu Charles Hill, który wytropił ukradziony w 1994 r. „Krzyk" Edvarda Muncha, twierdzi jednak, że obraz wypłynie na powierzchnię, ale dopiero wtedy, gdy zostanie ujęty ostatni z wielkich szefów Cosa Nostry – Matteo Messina Denaro. W międzyczasie w ołtarzu kaplicy w Palermo zawisła reprodukcja, sporządzona przez kanał Sky najnowszymi technologiami.

Na Zamku Królewskim w Warszawie

Do 10 lutego 2022 r. trwa wystawa „Caravaggio i inni mistrzowie. Arcydzieła z kolekcji Roberta Longhiego", na której można podziwiać „Narcyza przy źródle" oraz „Chłopca ugryzionego przez jaszczurkę". „Chłopca..." Caravaggio namalował krótko po przybyciu do Rzymu (ok. 1594 r. lub w latach 1596–1597), kiedy flirtował z uroczą Melandroni. Frywolny nastolatek, z różą we włosach i karminowymi ustami, oczekuje na klienta i pewnie z nudów sięga po wiśnie na stole. Ukryta w nich jaszczurka kąsa go w rękę. Oniemiały zastyga w przerażeniu. Zmysłowa prowokacja Caravaggia celująca w homoseksualną miłość za pieniądze z udziałem nieletnich. I to w papieskim Rzymie, kiedy homoseksualizm podlegał karze. Ale protektor artysty – eminencja del Monte – organizował w Palazzo Madama genderowe zabawy z przebieranymi za dziewczynki chłopcami. Jedna z wielu antynomii w dziejach ludzkości – do przemyślenia pod choinką.

Zamek Królewski w Warszawie to obok Wawelu najbardziej nobliwe miejsce w Polsce na wystawienie dzieł Caravaggia. Najodpowiedniejsze już nie istnieje, przed dekadą bowiem znikł w Warszawie Stadion Dziesięciolecia – świątynia szarej strefy handlu, kieszonkowców i ludzi podejrzanej konduity. A Michelangelo Merisi, zwany od zapadłej rodzinnej mieściny matki pod Mediolanem Caravaggiem, od Stwórcy otrzymał nie tylko sprawną rękę do pędzla, ale i do wymierzania ciosów. Popędliwy artysta najczęściej mierzył pięścią bliźnim między oczy, sprawnie obchodził się z mieczem i kijem, wszczynał burdy, w barach celował talerzem karczochów w kelnerów, a na ulicy kamieniami w straż miejską. Za co lądował za kratami. Stamtąd albo uciekał, albo wyciągali go możni protektorzy, którzy jego obrazami zdobili ściany swoich pałaców i kaplic.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Malarstwo
Wielka retrospektywa Roya Lichtensteina. Dzieła z Myszką Miki i Kaczorem Donaldem
Malarstwo
„Polski” Vincent van Gogh i plany przebadania następnych dzieł z kolekcji Porczyńskich
Malarstwo
Jan Matejko, jakiego nie znamy, na Zamku Królewskim w Warszawie
Malarstwo
Wilhelm Sasnal w Amsterdamie i szalony świat Roberta Walsera
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Malarstwo
Nowe obrazy Włodzimierza Pawlaka: martwe natury, geometria, kwiaty z gwoździ