Zarówno w swoim życiu‚ jak i w twórczości Conrad wybierał tę drugą postawę – „skazańca”‚ a więc świadomego i odpowiedzialnego uczestnictwa w trudnym rejsie zwanym mare vita. Refleksja nad ową bolesną‚ „piekielną” wręcz świadomością własnego istnienia oraz związanych z tym obciążeń dla ludzi myślących pojawia się u początku drogi artystycznej Conrada‚ bo już w 1894‚ po ukończeniu pierwszej powieści – „Szaleństwa Almayera”. Odtąd Conrad będzie często rozważał trudne (czasami tragiczne)‚ bo świadome postępowanie człowieka, przeciwstawiając mu łatwiejsze i bezpieczniejsze pozostawanie na powierzchni życia i niewnikanie w jego zawiłości.
Podejmował więc tematy społeczno-polityczne‚ ale nigdy nie dla nich samych‚ analizował je bowiem jako jedne z wielu kwestii poruszanych w danym utworze.
I tak w „Tajnym agencie” Conrad analizuje zagrożenie anarchizmem na początku XX wieku w Europie. Tytułowy tajny agent? Adolf Verloc to de facto potrójny agent (działacz ruchu anarchistycznego‚ szpieg rosyjskiej ambasady i informator angielskiej policji). Jako „agent provocateur” organizuje (nie z własnej woli) nieudany zamach na Obserwatorium Greenwich‚ przyczyniając się do śmierci pasierba‚ a by uniknąć winy, zgadza się zostać‚ jak byśmy to dziś określili‚ świadkiem koronnym: dla złagodzenia wyroku postanawia świadczyć przeciw współtowarzyszom. Inni anarchiści sportretowani są nie mniej negatywnie: cyniczny eksstudent medycyny‚ Ossipon uwodzący młode służące dla wyłudzenia od nich pieniędzy‚ „weteran dynamitowych bojów” Karl Yundt‚ który w rzeczywistości „nie podniósł bodaj małego palca przeciwko gmachowi społecznemu”. Karykaturalnie zarysowana jest również postać Profesora – terrorysty „par excellence”; człowieka marzącego „o świecie podobnym do rzeźni‚ gdzie słabi byliby ujęci w karby i przeznaczeni do całkowitej zagłady”. Jego idée fixe to skonstruowanie idealnego detonatora – zapalnika‚ który „dostosowywałby się do wszelkich warunków akcji”.
Ale jak to u Conrada bywa, nie tylko ta wywrotowa część społeczeństwa jest pod ostrzałem. Z dużą dozą kompromitującej satyry przedstawiono bowiem także tzw. establishment: minister spraw wewnętrznych sir Ethelred‚ zainteresowany wyłącznie partykularnymi potyczkami ze swoim parlamentarnym przeciwnikiem Cheesemanem‚ a w przypadku innych spraw pragnie jedynie „w szczegóły nie wchodzić”; ambasador Rosji‚ pan Władymir‚ intrygant‚ cynicznie planujący zamach na „pierwszy południk”; nawet policjant‚ nadinspektor Heat prowadzi podwójną grę wobec swojego zwierzchnika i zależnych od siebie informatorów. W obu naświetlonych środowiskach – anarchistów i reprezentantów oficjalnej władzy – występuje ten sam problem traktowania innych ludzi jako narzędzi w realizacji własnych celów.
W „Tajnym agencie” Conrad zauważa również powstające zagrożenie cywilizacyjne, jakim mogą się stać megametropolie – opisuje Londyn jako miasto „pożeracz światłości świata”‚ w którym rozgrywane są interesy polityczne wielkich mocarstw‚ a klasy średnie zainteresowane są jedynie utrzymaniem istniejącego status quo. Natomiast sytuacja najuboższych nie jest zmartwieniem ani anarchistów‚ ani klas rządzących‚ a zostaje zauważona jedynie przez nadwrażliwego chłopaka-idiotę. Myślą wiodącą określającą postawę wielu bohaterów tej powieści może być przekonanie żony szpiega Winnie, że „lepiej nie wnikać zbytnio w istotę rzeczy”. I faktycznie‚ dla wielu z nich bezpieczniej byłoby pozostać na powierzchni.