Robert Olivier, znany artysta malarz, zaatakował nożem jedno z płócien w waszyngtońskiej National Gallery of Art.
[wyimek][link=http://audioteka.rp.pl/labedz-i-zlodzieje,produkt.html]"Łabędź i złodzieje" - dostępny za pośrednictwem serwisu www.rp.pl/audioteka[/link][/wyimek]
Gdyby nie błyskawiczna interwencja strażnika, zniszczyłby XIX-wieczne dzieło nawiązujące do greckiego mitu o Zeusie, który pod postacią łabędzia uwiódł Ledę, królową Sparty. Bulwersującą historię nagłośniła prasa bulwarowa i obraz zaczęli oblegać ciekawscy. Sprawca zamieszania trafił do zakładu psychiatrycznego na obserwację. Tam zaczyna się opowieść.
Specjaliści usiłują wyjaśnić, co pchnęło Oliviera do tak desperackiego kroku. Odraza wobec seksu? A może w ten osobliwy sposób zamierzał bronić ofiary podstępnego zalotnika? Niestety, pacjent nie zamierzał udzielać żadnych wyjaśnień. Na wiele miesięcy pogrążył się w milczeniu. Cały czas poświęcał na pracę nad portretem nieznajomej kobiety o wspaniałych kasztanowych włosach. Na stole w jego pokoju piętrzył się stos szkiców.
O Olivierze wiadomo właściwie tylko tyle, że dawno temu rozwiódł się z żoną, a feralnego dnia w kieszeni marynarki miał plik XIX -wiecznej korespondencji pomiędzy młodą damą a jej stryjem. Zwracały uwagę staranne pismo i niezwykła kruchość papieru.