Dewoci poprawności politycznej

Michał Wojciechowski, filozof z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego

Publikacja: 10.05.2013 18:09

Fot. dinostock

Fot. dinostock

Foto: copyright PhotoXpress.com

Dokładnie 80 lat temu, 10 maja 1933 r., miał miejsce najbardziej znany akt publicznego palenia książek. Hitlerowskie Niemcy oczyszczały biblioteki z „destrukcyjnego piśmiennictwa”, a książki uważane za szkodliwe były palone nie tylko przez studentów, ale też profesorów i rektorów uczelni.

Prof. Michał Wojciechowski

: I na tym się nie skończyło. Po 1939 r. na terenach przyłączonych do III Rzeszy konfiskowano i oddawano na makulaturę wszystkie książki po polsku. To powinno być symbolem barbarzyństwa kulturalnego Niemców, a mało się tę sprawę pamięta.

Czy dziś także istnieje jakieś „destrukcyjne piśmiennictwo”?

Pisma niebezpieczne dla rządzących zawsze są uznawane za destrukcyjne – mechanizm ten powtarza się od starożytności. Natomiast w różny sposób rządzący na nie reagują. Byli tacy, którzy zastraszali niepokornych autorów i otwarcie zwalczali ich książki. Dziś raczej robi się to metodą okrężną: rządzący tak manipulują ludźmi, by sami nie chcieli nawet zaglądać do „destrukcyjnego piśmiennictwa”. Są po prostu tematy poprawne i takie, których nie przystoi inteligentnemu człowiekowi poruszać.

Mówi pan o tzw. poprawności politycznej?

Tak. To odzwierciedlenie szerszego zjawiska konformizmu społecznego. Ludzie dostosowują się do życzeń władzy, ale również mediów i swojego otoczenia. Każdy, kto potrafi odpowiednio pokierować tym zjawiskiem, ma nad nami potężną władzę. Może on np. doprowadzić do parareligijnego zgorszenia, gdy na rynku pojawi się jakaś niepoprawna książka. Słychać wtedy w mediach głosy: „jak ktoś śmie takie rzeczy pisać?!”. Obrońcy tej poprawności to współcześni dewoci, którzy oburzają się tak, jakby ktoś obrażał największe świętości.

Kiedyś nie można było prowadzić badań na niektórych polach nauki, dziś chyba nie jest już tak źle?

Ta tendencja ciągle istnieje, choć dziś naukowców blokuje się mniej otwarcie. Zauważmy, że nauka zależy od finansowania, więc gdy ktoś chce krytykować dogmaty promowane przez rządzących, to może nie dostać na swoje badania środków, bo te przyznaje władza i rozdaje raczej naukowcom sobie posłusznym. Np. trudno dostać pieniądze na badania ekonomiczne nad wydawaniem pieniędzy w sektorze publicznym i zaletami obniżki podatków.

I nikt nie ma odwagi się wychylić? Paweł Zyzak napisał niepoprawną politycznie biografię Lecha Wałęsy.

Przebił się, lecz szykany dotknęły nie tylko jego, ale też jego promotora i całego uniwersytetu. Książki Zyzaka zatrzymać się nie dało, za to wysłany został sygnał ostrzegawczy: jak ktoś jeszcze raz coś takiego zrobi, to niech wie, co go czeka. Wielu potencjalnych autorów to zniechęca. Niepożądanych książek dziś nawet nie trzeba palić.

Dokładnie 80 lat temu, 10 maja 1933 r., miał miejsce najbardziej znany akt publicznego palenia książek. Hitlerowskie Niemcy oczyszczały biblioteki z „destrukcyjnego piśmiennictwa”, a książki uważane za szkodliwe były palone nie tylko przez studentów, ale też profesorów i rektorów uczelni.

Prof. Michał Wojciechowski

Pozostało 89% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski