Dokładnie 80 lat temu, 10 maja 1933 r., miał miejsce najbardziej znany akt publicznego palenia książek. Hitlerowskie Niemcy oczyszczały biblioteki z „destrukcyjnego piśmiennictwa”, a książki uważane za szkodliwe były palone nie tylko przez studentów, ale też profesorów i rektorów uczelni.
Prof. Michał Wojciechowski
: I na tym się nie skończyło. Po 1939 r. na terenach przyłączonych do III Rzeszy konfiskowano i oddawano na makulaturę wszystkie książki po polsku. To powinno być symbolem barbarzyństwa kulturalnego Niemców, a mało się tę sprawę pamięta.
Czy dziś także istnieje jakieś „destrukcyjne piśmiennictwo”?
Pisma niebezpieczne dla rządzących zawsze są uznawane za destrukcyjne – mechanizm ten powtarza się od starożytności. Natomiast w różny sposób rządzący na nie reagują. Byli tacy, którzy zastraszali niepokornych autorów i otwarcie zwalczali ich książki. Dziś raczej robi się to metodą okrężną: rządzący tak manipulują ludźmi, by sami nie chcieli nawet zaglądać do „destrukcyjnego piśmiennictwa”. Są po prostu tematy poprawne i takie, których nie przystoi inteligentnemu człowiekowi poruszać.