Niebanalna jest już historia rodziny rozmówcy Roberta Jarockiego. Dziadek Józef jako siedemnastolatek za udział w powstaniu styczniowym został dożywotnio zesłany na Syberię. Po latach częściowo ułaskawiony, lecz bez prawa powrotu na Litwę, znalazł się na Kaukazie, najpierw w Groznym, potem w Tbilisi, gdzie kierował pocztą i telegrafem całego Kaukazu. Tam urodził się w roku 1892 ojciec Witolda, także Witold, który skończył studia medyczne w Dorpacie. Podczas I wojny został wcielony do rosyjskiej marynarki wojennej, jako lekarz na krążowniku „Oleg". W czasie przewrotu bolszewickiego marynarze wymordowali oficerów, roztropnie zostawiając przy życiu lekarza. Tak wypadło mu służyć w sowieckiej flocie.
„Oleg" został w czerwcu 1919 zatopiony przez brytyjską łódź torpedową. Doktora K., który ocalał, przydzielono do wojskowego szpitala w Tallinie. Na wieść o powstaniu państwa polskiego przedostał się do kraju, biorąc udział w wojnie z bolszewikami. Po jej zakończeniu pozostał w wojsku w randze kapitana, będąc lekarzem garnizonu wileńskiego. Jego brat Jan był jednym z pierwszych rosyjskich lotników, zastępcą attaché lotniczego przy ambasadzie Mikołaja II w Paryżu. W kampanii 1920 roku uzyskał Virtuti Militari. Po wojnie był dowódcą pierwszego pułku lotniczego w Bydgoszczy.
Matka naszego bohatera pochodziła z zamożnej ziemiańskiej rodziny na Białorusi. Najstarsza z czworga rodzeństwa, w wieku lat 16 straciła oboje rodziców. Decyzją rady familijnej majątek ziemski został sprzedany, a pieniądze złożone w banku, jako fundusz pozwalający na kształcenie sierot. Po edukacji domowej panna Bokun zdała eksternistyczną maturę w Mińsku. Chciała studiować medycynę, a ściślej stomatologię. Szwajcaria była wówczas jedynym krajem, gdzie dopuszczano kobiety na takie studia. Okazało się tam, że ma pewne kłopoty ze znajomością niezbędnej na studiach łaciny. Polecono jej wówczas pewnego Rosjanina jako korepetytora. Był to jegomość koło czterdziestki, nudny, sztywny i mrukliwy, mól książkowy pochłonięty pisaniem. Nieduży, mocno wyłysiały i z ryżą bródką, mówił urywanymi gardłowymi zdaniami. Nie żądał opłat przekraczających jej możliwości. Ów Włodzimierz Iljicz Uljanow dawał jej lekcje przez cały rok akademicki. Dyplom lekarza uzyskała ostatecznie w roku 1916. Dopiero rok później zdała sobie sprawę, z kim miała do czynienia. Znajomość ta nie była jednak czymś, czym chciałaby się chwalić ani przed wojną, ani po wojnie, choć mogłoby to ułatwić jej wtedy życie.
Wilno, Warszawa, AK
Rodzice poznali się w roku 1913 w Druskiennikach, kiedy byli jeszcze na studiach, i niemal natychmiast się pobrali. Tymczasem siostra matki wyszła za Władysława Gieysztora, właściciela folwarku Dolny Horodziej, zwanego w rodzinie Magdulką, położonego blisko granicy z sowiecką Białorusią. Ojciec Władysława Jakub był dowódcą powstania styczniowego na Litwie, co skończyło się konfiskatą majątków. Władysław skończył zawodową szkołę kolejnictwa i został maszynistą pociągów ekspresowych. Maszyniści i w ogóle kolejarze należeli wówczas (ale i później w wolnej Polsce) do elity zarobkowej, co powodowało niezawodność i punktualność ówczesnych kolei.
Po roku 1920 Gieysztor wszedł w posiadanie Magdulki. Zorganizował tam ośrodek szkoleniowy produkcji rolnej dofinansowywany przez kuratorium w Nowogródku. Dzięki ciężkiej osobistej pracy i prowadzeniu wzorowej hodowli Gieysztorowie mogli zapewnić wyższe wykształcenie pięciorgu potomstwa. Każdego lata, poczynając od 27 czerwca, czyli dnia imienin gospodarza, następował zjazd paru pokoleń niesłychanie rozgałęzionej rodziny Gieysztorów i Bokunów. Tam Witold spędzał z matką niezapomniane wakacje. Ojciec, najwyższy człowiek w Wilnie (195 cm wzrostu, gdy Witold junior nie przekroczył 190), należał do wileńskich oryginałów, był bohaterem licznych anegdot.