75-letni Salman Rushdie, brytyjsko-amerykański pisarz urodzony w indyjskim Bombaju, absolwent Cambridge, został zaatakowany na spotkaniu w Instytucie Chautauqua, instytucji non profit w amerykańskim stanie New York.
Czytaj więcej
I jestem pewien, że nie ja jeden – w imię solidarności z pisarzem – wypowiadam dziś te słowa. Co więcej, jestem przekonany, że są nas miliony.
W zadaszonym amfiteatrze, który może pomieścić do 4 tysięcy widzów, 12 sierpnia zaczynało się właśnie spotkanie na temat wolności słowa i Ameryki jako azylu dla pisarzy doświadczających prześladowań. Pisarz był przedstawiany uczestnikom, gdy na scenę wtargnął napastnik, raniąc Rushdiego oraz 73-letniego moderatora Henry’ego Reese’a, współzałożyciela instytutu. Zaskoczeni uczestnicy pomogli ściągnąć nożownika z Rushdiego, który upadł na podłogę.
Czytaj więcej
Po wydaniu fatwy przez ajatollaha Chomeiniego Salman Rushdie zakładał, że pożyje kilka dni. Przeszło trzy dekady później próbował go zabić człowiek, którego wówczas nie było na świecie.
Świadkowie mówili o kilkunastu uderzeniach. Ślady krwi pisarza widać było na zastawkach otaczających scenę. Lekarz, który był wśród widzów, natychmiast pospieszył z pomocą. Rushdiego przetransportowano helikopterem do szpitala, gdzie poddano go wielogodzinnej operacji. Był podłączony do respiratora i nie mógł mówić.