Ten, kto by mniemał, że włączając w me dzieło opowiadanie »Filidor dzieckiem podszyty«, nie miałem na celu jedynie pewnego zapełnienia miejsca na papierze (...) byłby w błędzie” – napisał Witold Gombrowicz w „Przedmowie do Filidora dzieckiem podszytego”, jednego z dwóch opowiadań wtrąconych w tok powieści „Ferdydurke”.
Ośmieleni tym ironicznym wyznaniem liczni autorzy współcześni, jak Manuela Gretkowska czy Olga Tokarczuk, bez ceregieli zapełniają leżące przed nimi karty papieru takimi opowiadaniami wtrąconymi, nabijając w ten sposób objętość swoich dzieł. Niektóre książki składają się już wyłącznie z takich wtrąceń. Umberto Eco, ojciec powieści profesorskiej, którą moglibyśmy też nazwać biblioteczną, dał z kolei wskazówkę, skąd brać owe wtrącenia: iść do biblioteki i powypisywać historyczne, obyczajowe i inne ciekawostki. Przy odrobinie sprytu każdą można upchnąć w pisanej właśnie książce, bez względu na jej temat. Eco jednak – jako Włoch – znajduje się poza naszą jurysdykcją. Wracamy do naszych pisarek.
Przepis w wersji uproszczonej: piszemy coś w rodzaju dziennika, w który wmontowujemy jakąś przepisaną w bibliotece ciekawostkę historyczną, na ogół niewiążącą się w książce z niczym. Jeśli nie piszemy dziennika, lecz fabułę, to trzeba tylko wymyślić pretekst, żeby narrator poszedł do biblioteki (przykład: „My zdies emigranty” Manueli Gretkowskiej) i dalej jak wyżej.
To nie nowy wynalazek w rozwoju powieści, ale lenistwo, niechlujstwo, obniżenie lotów. Wzorcem konsekwentnego skorzystania z tego przepisu jest „Dom dzienny, dom nocny” Olgi Tokarczuk, która na zakładce do swojej książki umieściła przepis na tort z muchomorów...
Ostatnia książka Tokarczuk „Bieguni” nie jest już dziennikiem, ale raczej chaotycznym notatnikiem, chociaż dość dziwnym: nie ma w nim, jak to zwykle u tej pisarki, żadnego konkretu i panuje w nim kompletny bezruch, też zadziwiający jak na książkę o podróżach. Autorka jednak – minoderyjnie – uprzedza takie ewentualne zarzuty: „nigdy nie stałam się prawdziwą pisarką (...). Mnie życie zawsze się wymykało. (...) W moim pisaniu życie zamieniało się w niekompletne historie, oniryczne opowiastki, niejasne wątki (...) i trudno byłoby wysnuć jakieś wnioski co do całości”.