O tym, jak odcisnęły się na ich losach takie wydarzenia jak kolektywizacja i wielki głód, industrializacja, wielka czystka i wojna.
Na stronach książki przewijają się nazwiska rozstrzelanych i zmarłych w łagrach. Jednak to nie ich los jest głównym tematem „Szeptów”. Mówią one przede wszystkim o tych, którzy przetrwali represje lub „tylko” ponosili konsekwencje aresztowania najbliższych. Pokazują, w sposób niejednokrotnie wstrząsający, jak stalinizm sterował zachowaniami i emocjami ludzi, łamał charaktery, naznaczał lękiem, podejrzliwością, urazami. A także skłaniał do niegodnych zachowań lub wymuszał je. W istocie „Szepty” pokazują, jak zostało okaleczone psychicznie społeczeństwo sowieckiej Rosji.
Ludzie mający „złe pochodzenie”, burżuazyjne, szlacheckie lub kułackie, ukrywali je, żyjąc w nieustającym strachu przed ujawnieniem prawdy. Starali się „roztopić w masach proletariackich”. Taka po części była motywacja późniejszego pisarza Konstantego Simonowa, jednego z bohaterów książki, który uczył się na tokarza, mając też ambicje należenia do proletariatu jako nowej klasy rządzącej. Dzieci donosiły (wzorem Pawki Morozowa) na rodziców lub też wyrzekały się ich, gdy stawali się „wrogami ludu”. To była cena znośnego życia, dostania się na studia, awansu. Bywało, że represjonowani rodzice, w trosce o przyszłość synów i córek, prosili, by się ich wyparli. Jedna z więzionych kobiet napisała do córki: „Zoju, masz rację, jestem winna. Wstąp do Komsomołu”. Swojej współtowarzyszce, płacząc, mówiła, że lepiej, by córka znienawidziła ją jako „wroga ludu”, niż gdyby miała znienawidzić władzę sowiecką. Poeta Aleksander Twardowski, atakowany za to, że jest „kułackim synem”, postanowił zerwać z rodziną, a gdy przyjechał do niego z zesłania ojciec, wydał go milicji.
Lęk przed dyskryminacją i wykluczeniem powodował, że wiele dzieci ofiar stalinizmu stało się gorliwymi stalinowcami. Była to strategia przetrwania, dlatego też często nie budziła wyrzutów sumienia. Podobnie jak zgoda na pracę konfidencką dla NKWD, które zresztą wyszukiwało właśnie dzieci „wrogów ludu”, wiedząc, że są mało odporne na naciski. Do współpracy popychał też lęk przed oskarżeniem o „brak czujności”.
Starano się być wzorowymi obywatelami sowieckimi nie tyle z przekonania, ile z poczucia wstydu za „złe pochodzenie” lub ze strachu przed jego ujawnieniem, z chęci zniwelowania kompleksu niższości, jaki miały dzieci „wrogów ludu”. Kobiety, których rodziców aresztowano, często z rozmysłem wychodziły za działaczy partyjnych, mając nadzieję, że taki związek zapewni im ochronę. Gdy oskarżano członków rodziny, wierzono raczej władzom niż najbliższym, bojąc się utraty wiary w Stalina i partię. Bez tej wiary trudno było żyć w kontrolowanym, zamkniętym społeczeństwie. Julia Piatnicka, żona Osipa, prominentnego działacza, gdy dowiedziała się, że został oskarżony o poważne przestępstwa (w istocie publicznie sprzeciwił się samowoli NKWD), powiedziała prokuratorowi: „Jeśli tak, to nic dla mnie on nie znaczy”. Chciała w ten sposób ocalić także aresztowanego syna. W sprawie winy męża miała jednak, jak wynika z jej dziennika, absolutny mętlik w głowie. Nie wiedziała, komu wierzyć.