Krucjata do krainy przeszłości

Kiedyś dzieciństwo – to nie był temat na dramat, lecz idyllę. Artyści przedstawiali je w oparach wanilii i mleka. Mary i koszmary dzieciństwa były tabu. Wiwisekcyjny realizm nie wchodził w grę. Jeżeli ktoś miał niedobre małoletnie wspomnienia, dyskretnie je przemilczał.

Publikacja: 05.12.2008 08:51

Nicolas Robel opowiada tragikomiczną historię Józka, chłopca o wielkich dłoniach

Nicolas Robel opowiada tragikomiczną historię Józka, chłopca o wielkich dłoniach

Foto: Rzeczpospolita

Teraz grzebanie w miazmatach przeszłości stało się modne. Nikogo nie krępuje upublicznianie intymności. Bo dziecięca trauma to legitymacja uprawniająca do nieudanej, pokręconej dorosłości.

[srodtytul]Łapy wielkie jak kompleksy[/srodtytul]

Szczenięce lata „Fanny i Aleksandra” – bohaterów słynnej filmowej sagi Bergmana – trudno uznać za okres luzu i beztroski. Jedynej rozrywki dostarczał rodzeństwu wuj popisujący się siłą swych wiatrów.

Bergmanowi dorównuje sadyzmem Nicolas Robel, szwajcarski rysownik urodzony w Kanadzie 34 lata temu. Z tym, że grafik równoważy tragizm absurdalnym humorem. W komiksie „Józek” opowiedział historię kilkulatka. Brzydki smarkacz jest upośledzony nietypowym kalectwem: łapami wielkimi jak łopaty. Ani ich ukryć, ani zręcznie nimi operować. Nawet zabawki odmawiają współpracy. Jak takiego odmieńca kochać? Ojciec opędza się od Józka jak od muchy; matka gdera, koledzy szkolni wyśmiewają. Tylko drzewo przytula malca serdecznymi konarami. Poruszająca scena, oddająca skalę nieszczęścia chłopca: Józek obejmuje gruby pień jak najbliższą istotę. Ale ile można tak wytrwać, gdy zimno i plucha?

Wraca do domu i znów szuka lekarstwa na własne dłonie. Znajduje: odcina je nożem. Niestety odrastają, jeszcze większe. Ale oto ze śniegu sterczą dwie cudze, zgrabne rączki. Ktoś zgubił. Józek podnosi cenne znalezisko, odgrzewa w piekarniku i dokonuje transplantacji. Szczęśliwy, chce pochwalić się udanym przeszczepem. Gna do matki, do kumpli. W emocjach staje się nieuważny. Za późno słyszy ostrzegawczy klakson. Zostaje po nim na jezdni placek z małymi rączkami. Szkoda Józka.

[srodtytul]Kołysanka dla jelcza[/srodtytul]

Komiks szczerzy się okrucieństwem, ale też szczerze śmieszy. Do tego jest „brzydko rysowany”, w paskudnych zielonkawobrunatnych kolorach. Celowy zabieg – przecież bolesna wyprawa w przeszłość nie może dostarczać przyjemności. Koślawe, niby nieudolne ilustracje i absurdalna fabuła przystają do samopoczucia tytułowej postaci. Kompleksy przerastają Józka, a brak akceptacji dobija.

Na pewno nie jest to lektura dla najmłodszych. Ale czy starsi pojmą jego gorzkie przesłanie?

Najnowsza książka Ignacego Karpowicza „Gesty” ma podobną tonację. To długi jak życie seans psychoanalityczny. Brutalny, bez udawania. Autor dobiega czterdziestki i niejako w urodzinowym prezencie sprawia sobie wiwisekcję. Bezpośrednim powodem staje się nieplanowana podróż do rodzinnego domu, do Białegostoku. Pisarz snuje wspominki, sięgając coraz głębszych pokładów świadomości. W rezultacie wyprawa przeobraża się w krucjatę, podczas której samotny pątnik biczuje się do krwi, do trzewi. Do prawdy.

Karpowiczowi udała się przy tym nie lada sztuczka: katując siebie, bawi czytelnika. Nasączył wyznania komizmem. Wytrawnym, czarnym i gorzkim jak węgiel.

Jest w „Gestach” scena, która dziwnie koresponduje z Józkowymi perypetiami. Grzegorz, alter ego pisarza, miał w dzieciństwie ulubioną zabawkę: autobus. Plastikową, ohydną kopię peerelowskich środków masowej komunikacji. Otulał pojazd ręcznikiem i kołysał do snu, nucąc „jelczu, jelczuniu malusieńki”. Oto, jak niedobory czułości splatają się z dziecięcą wyobraźnią. Powstaje surrealizm, w którym czai się dramat.

[srodtytul]Fałsz w finale[/srodtytul]

Karpowicz, rocznik 1976, jest z Białegostoku. To ważne – bo „Gestami” przywołuje krainę dzieciństwa, konkrety miejsca i czasu. Jednocześnie, całkiem nieistotne – bo „Gestami” zaprzecza korzeniom, natomiast staje się przedstawicielem pewnej formacji. Ponadlokalnej i ponadpokoleniowej. Typowy polski inteligent z postpeerelowską pamięcią.

Ten typ tak ma: błyskotliwe skojarzenia, pełne sarkazmu poczucie humoru, z odchyłem w stronę absurdu; takie same lektury (nieobowiązkowe); podobne szkolne kompleksy (pała z gimnastyki) i dorosłe zawodowe sukcesy, które wcale sukcesami nie są.

Z „Gestów” można korzystać jak z podręcznika bon motów made in Poland. Autor serwuje je na każdej stronie, ot tak, mimochodem. „Lubiliśmy z Kasią rozmawiać o kiczu i tandecie, żyliśmy bowiem w wyjątkowo tandetnym świecie: niewyraźnie zapamiętany komunizm upadł, kapitalizm plenił się jak chwast. (…) Wychowywać się w momencie trwającym lata, kiedy historia pisana wielką literą wybiera banknoty z portfela, to żadna przyjemność”.

Tę książkę czyta się biegiem, migiem. Przypomina samonapędzający się mechanizm bez hamulców. Zatrzymać ją może tylko katastrofa. Tak właśnie postąpił autor. Wyłączył akcję raptownie, jak porażony własnym napięciem. Ale że tom potrzebował finału, doszył zakończenie z innej bajki – duszoszczipatielnoje i wylizane.

Zgrzyt stylistyczny. Jakby dorobić „Niedokończonej” Beethovena ostatnie takty z Abby. Mimo to pisarzowi zaliczam na plus, że wytrzymał mordercze tempo prawie do końca. Postęp w stosunku do debiutanckiego „Niehalo”, w którym zmiękł w połowie.

Pytanie: dlaczego Karpowicz obciął sobie pazury, którymi rył w swoim nieudacznictwie i rodzimej rzeczywistości? Co spowodowało nagłą zmianę tonacji? Po prostu – miał niefortunny pomysł na finał: własną śmierć. Nie potrafi stawić jej czoła równie twardo i po męsku jak życiu.

Teraz grzebanie w miazmatach przeszłości stało się modne. Nikogo nie krępuje upublicznianie intymności. Bo dziecięca trauma to legitymacja uprawniająca do nieudanej, pokręconej dorosłości.

[srodtytul]Łapy wielkie jak kompleksy[/srodtytul]

Pozostało 95% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski