Przez lata Piazzolla nie mógł znaleźć dla siebie miejsca. Nie chciał pisać przebojów do tańczenia, jak czynili to jego koledzy z zespołów w Buenos Aires. To, co proponował, wydawało się zbyt skomplikowane. Ale gdy postanowił zająć się poważniejszą muzyką, bywał atakowany za skłonność do komercji.
Tę walkę o prawo do pójścia własną drogą dobrze przedstawia biografia Astora Piazzolli napisana przez jego rodaka Natalio Gorina. W morzu dat i nazwisk muzyków, na ogół nieznanych poza Argentyną, a dla kultury tego kraju ważnych, wyłania się portret artysty, który nie chciał dać się podporządkować schematom.
W naszych czasach lepiej rozumiemy dylematy Piazzolli, gdyż kultura – także ta o najwyższych wartościach – coraz brutalniej musi się podporządkowywać prawom rynku. On zaś doświadczał tego przez całe życie. Zarówno w młodych latach, gdy grał dla pieniędzy, jak i wówczas, kiedy stał się kompozytorem świadomym swych celów.
Nadia Bolulanger, nauczycielka największych kompozytorów XX w., do której pojechał na studia do Paryża, powiedziała mu, by nigdy nie porzucał tanga. Posłuchał jej rady, ale nie zamierzał wracać do knajp Buenos Aires. Wzbogacił tango o kontrapunkt, fugę, jazzową improwizację i okazał się mało rynkowy. Na szczęście nie zrezygnował i zdobywszy uznanie przed śmiercią, zdążył się przekonać, iż miał rację.
O tym opowiada książka Gorina. A także o dziecięcych latach chłopca utykającego na jedną nogę. O trudnych chwilach w Ameryce, dokąd ojciec wyruszył za chlebem z Buenos Aires. Gdyby nie powrót do ojczyzny, Astor zapewne stałby się członkiem jednego z nowojorskich gangów młodzieżowych. To także opowieść o licznych kobietach w jego życiu i o tym, jak wspaniałym, ale i trudnym partnerem bywał dla swych muzyków.