Humor to broń o dużej sile rażenia

W niedzielę o godz. 21.05 radiowa Jedynka nada premierę słuchowiska „Bruderszaft z Belzebubem” według jednego z wątków nowej książki Macieja Rybińskiego. To pełna humoru satyra na peerelowskich decydentów

Publikacja: 13.12.2008 02:07

Janusz Zaorski nagrał słuchowisko ze znakomitą obsadą

Janusz Zaorski nagrał słuchowisko ze znakomitą obsadą

Foto: Reporter, Łukasz Ostalski Łukasz Ostalski

[b]Rz: Jak pan trafił na „Bruderszaft z Belzebubem” Macieja Rybińskiego?[/b]

[b]Janusz Zaorski:[/b] Z autorem znamy się od początku lat 80. Pamiętam, z jaką rozkoszą czytało się wtedy wkładkę „Plebej” do czasopisma „ITD”, gdzie pisywał felietony. Kpił, żartował z komuny, co wtedy było tak rzadkie, że aż ożywcze. Kiedy wrócił do kraju w końcu lat 90., odnowiliśmy kontakty. Przed kilkoma tygodniami zaprosił mnie na wieczór promocyjny „Bruderszaftu z Belzebubem” do Domu Dziennikarza.

Pochłonąłem książkę od razu, pierwszej nocy. A ponieważ mam już za sobą radiową realizację tekstów Janusza Szpotańskiego o towarzyszu Szmaciaku, które też są satyrycznym political fiction, miałem odwagę zaproponować Rybińskiemu, że zrobię z tego słuchowisko. Z wielu wątków wybrałem opowieść o tajemniczym napisie na gmachu KC, bo stanowi dramaturgicznie zamkniętą całość. Adaptację przygotowałem dosłownie w ciągu kilku dni. Dla mnie, reżysera przede wszystkim filmowego, fantastyczne jest to, że od pomysłu do realizacji upływa w radiu najwyżej kilka tygodni. W filmie zajmuje to czasem kilka lat.

[b]Występują w pana słuchowisku znakomici aktorzy, także w rolach drugoplanowych.[/b]

I naprawdę mają co grać. Trzeba pamiętać, że Maciej Rybiński, chociaż dziś kojarzony przede wszystkim z felietonami, jest np. współautorem scenariusza do seria- lu „Alternatywy 4”. Ma kapitalne wyczucie dialogów. Do roli Narratora wybrałem Krzysztofa Wakulińskiego, bo ma w głosie coś, co wyrasta ponad realizm. Role Kiszczaka czy Urbana gra świetny naśladowca głosów – Waldemar Ochnia. Cały zespół aktorski spisał się doskonale. Na tym zresztą polegała w dużej mierze moja rola – musiałem tylko do znakomitego ciasta dołożyć nieco radiowych rodzynków.

[b]Jak dalece, pana zdaniem to słuchowisko jest groteską, a w jakiej mierze wiernym odbiciem Polski z początku lat 80.? [/b]

Celność satyry Rybińskiego polega na tym, że jest szalenie zbliżona do życia. Opisuje nonsensowną, paranoiczną rzeczywistość, z którą mieliśmy do czynienia. Widać starą dobrą szkołę Sławomira Mrożka, bo pewne nagromadzenie absurdów powoduje, że „Bruderszaft...” wywołuje przede wszystkim śmiech. Ale zaraz potem jest refleksja – przecież tak to wyglądało...

[b]Słuchacze średniego i starszego pokolenia rozpoznają wiele postaci. A co by pan powiedział młodzieży, która słabiej zna tamte lata? Co może odnaleźć w pańskim spektaklu?[/b]

Myślę, że to samo, co u Barei, czyli satyryczny obraz Polski Ludowej. Żebym był dobrze zrozumiany – jedno, co przeszkadza mi w wielkim sukcesie jego filmów, to obawa, by tamte czasy nie były postrzegane wyłącznie jako zabawne. Bo przecież było i śmieszno, i straszno. Myślę, że Rybiński doskonale to rozumie.

[b]Czy ta książka to dobry materiał na film?[/b]

Jak najbardziej. Oczywiście, przez cały czas rozmawiamy o komedii, ale przecież w warstwie faktograficznej rozstrzy- gają się tam losy kraju. Ja po tylu latach czuję niechęć do akademii ku czci. Pomyślałem, że takie słuchowisko może być swoistym uhonoro- waniem przez autora i przeze mnie rocznicy 13 grudnia 1981 roku. Ironiczna, kpiarska forma wydaje mi się dziś najbardziej adekwatna. Humor może być bronią o dużej sile rażenia, a autorowi fantastycznie udało się ośmieszyć decydentów z tamtych czasów. Przy tym to książka mądra. Został w niej pokazany cały mechanizm minionego ustroju – od szczegółu do ogółu.

[ramka][srodtytul]Śmieszno-straszni towarzysze[/srodtytul]

Na budynku Komitetu Centralnego PZPR ktoś wielkimi literami napisał „Mane, Thekel, Fares”. Przedstawiciele władzy ludowej, od szeregowego milicjanta do najważniejszych towarzyszy, wpadają w popłoch – o co chodzi, kto jest autorem, jakie to wrogie siły stoją za niezrozumiałym hasłem „chyba po żydowsku”. Drabina władzy, szczebel po szczeblu, zaczyna się trząść. A gdy się okaże, że napis to cytat z biblijnej Uczty Baltazara („Policzone, zważone, rozdzielone”), której gospodarz szybko pożegnał się z życiem, na decydentów padnie strach. Oczywiście już wcześniej podjęli „stosowne kroki”, by ująć winnego. Będzie nim opozycjonista specjalnie z tej okazji zwolniony z więzienia...

Słuchowisko Janusza Zaorskiego wciąga z każdą minutą. Świetne role Krzysztofa Wakulińskiego, Zbigniewa Buczkowskiego, Zofii Czerwińskiej czy Jerzego Bończaka dopełniają szczęścia. Spektakl został zrealizowany dynamicznie, z bogatym tłem dźwiękowym, w czym duża zasługa realizatora Andrzeja Brzoski. W czasie gdy stacje komercyjne próbują stawiać pierwsze kroki na radiowej scenie, Teatr Polskiego Radia prezentuje kolejny znakomity spektakl. [/ramka]

[b]Rz: Jak pan trafił na „Bruderszaft z Belzebubem” Macieja Rybińskiego?[/b]

[b]Janusz Zaorski:[/b] Z autorem znamy się od początku lat 80. Pamiętam, z jaką rozkoszą czytało się wtedy wkładkę „Plebej” do czasopisma „ITD”, gdzie pisywał felietony. Kpił, żartował z komuny, co wtedy było tak rzadkie, że aż ożywcze. Kiedy wrócił do kraju w końcu lat 90., odnowiliśmy kontakty. Przed kilkoma tygodniami zaprosił mnie na wieczór promocyjny „Bruderszaftu z Belzebubem” do Domu Dziennikarza.

Pozostało 89% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski