16.
Tamaru, jedna z ważniejszych postaci drugiej części powieści Haruki Murakamiego „1Q84” (Muza SA), opowiada o sobie: „Urodziłem się na Sachalinie rok przed zakończeniem wojny. Południowa część wyspy należała wtedy do Japonii, nazywana była Karafuto. Latem czterdziestego piątego roku była okupowana przez armię sowiecką i moi rodzice dostali się do niewoli. Ojciec podobno pracował w porcie. Większość japońskich jeńców należących do ludności cywilnej niedługo repatriowano, ale ponieważ moi rodzice, Koreańczycy, zostali tam wysłani jako robotnicy, nie pozwolono im wrócić do Japonii. Rząd japoński odmówił ich przyjęcia. Dlatego że po zakończeniu wojny Koreańczycy przestali być poddanymi Cesarstwa Japonii. Nie mieści się to w głowie. Co za kompletny brak życzliwości. Jeżeli ktoś chciał, mógł zostać wysłany do Korei Północnej, ale nie pozwalali wrócić do Południowej. Bo Sowieci nie uznawali wtedy istnienia Korei Południowej. Moi rodzice pochodzili z wioski rybackiej z okolic Pusanu, więc nie chcieli jechać na północ. Nie mieli tam żadnych krewnych ani przyjaciół. Ja byłem wtedy niemowlęciem. Rodzice powierzyli mnie japońskim repatriantom i dotarłem na Hokkaido. Wówczas zaopatrzenie w żywność było na Sachalinie tragiczne, armia sowiecka strasznie traktowała jeńców. Rodzice mieli prócz mnie kilkoro małych dzieci, wydawało im się, że jeszcze jedno trudno będzie tam odchować. Pewnie myśleli, że wyślą mnie samego na Hokkaido, a później jakoś znajdą. A może chcieli tylko dyskretnie się mnie pozbyć? Nie znam szczegółów. Tak czy inaczej, nigdy więcej się nie spotkaliśmy. Rodzice pewnie ciągle są na Sachalinie. O ile jeszcze nie pomarli.
– Nie pamiętasz rodziców?
– Nic nie pamiętam. Kiedy się rozstawaliśmy, miałem niewiele ponad rok. Przez pewien czas wychowywało mnie to japońskie małżeństwo, potem oddali mnie do sierocińca w górach niedaleko Hakodate. Pewnie nie mogli sobie pozwolić na to, żeby mnie dalej u siebie trzymać. Ten sierociniec prowadziła jakaś organizacja katolicka, ale miałem tam ciężkie życie. Po zakończeniu wojny było mnóstwo sierot, brakowało żywności, brakowało opału. Żeby przeżyć, musiał człowiek robić różne rzeczy – mówiąc to, Tamaru zerknął na wnętrze prawej dłoni. – Tam zostałem tylko dla formalności przez kogoś zaadoptowany, dostałem japońskie obywatelstwo oraz imię i nazwisko: Ken’ichi Tamaru. Wiem tylko, że moje prawdziwe nazwisko brzmiało Park. A Koreańczyków nazwiskiem Park jest więcej niż gwiazd na niebie”.
17.
„Królowie Clomnelu” to ósma księga „Zwiadowców” Johna Flanagana (Jaguar). Tym razem, czytam w zapowiedzi dzieła, niebezpieczeństwo przychodzi ze Wschodu. A niby skąd ma przyjść?
18.
Nie potrafię napisać już ani słowa o książce „Nie potrafię schudnąć” Pierre’a Dukana (Otwarte). Zmęczenie materiału.
19.
W przypadku „Nie potrafię schudnąć. Przepisy specjalnie dla Polaków” Pierre’a Dukana i Jarosława Urbaniuka (Otwarte) zmęczenie materiału identyczne.
20.
Lubimy „Gottland” (Czarne) i autora tej książki Mariusza Szczygła czy lubimy Czechów a raczej czytać o Czechach. Chyba to ostatnie, ale wychodzi na jedno.
21.
Już czwarty rok nie spadają z europejskich list bestsellerów „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” Stiega Larssona (Czarna Owca). A jeśli nawet przez miesiąc – dwa książka będzie nieobecna w rankingu, z pewnością nań powróci. Dlaczego tak się dzieje – nie wiem. Kryminał ten, jak i następne powieści szwedzkiego pisarza z cyklu „Millennium”, nie wyróżniają się aż tak bardzo spośród książek tego rodzaju. A jednak to Larssona ludzie czytają, a innych jakoś nie.
22.
Porównań bohaterek „Sprawiedliwości owiec” Leonie Swann (Amber) ze świniami z „Folwarku zwierzęcego” George’a Orwella i królikami z „Wodnikowego wzgórza” Richarda Adamsa nie da się uniknąć. W zestawieniu tym owce przegrywają, ale nie wypadają wcale kompromitująco. W wielu fragmentach książka Swann śmieszy, wzrusza, a i skłania do zastanowienia, nie tylko nad ziemską dolą naszych „braci mniejszych”. Mnie się, na przykład, spodobała definicja sprawiedliwości zaprezentowana przez Otella, czarnego barana pochodzącego z Hebrydów, mającego cztery rogi i tajemniczą przeszłość: „Sprawiedliwość jest wtedy, kiedy możesz biegać i paść się gdzie chcesz. Kiedy możesz walczyć o swoje. Kiedy nikt ci niczego nie kradnie i nie zabrania iść własną drogą. To jest sprawiedliwość”.
23.
Oto wzorcowy dialog polskiej powieści z pierwszej połowy XXI stulecia po narodzeniu Chrystusa, czyli rozmowa Wieśka i Rycha ze „Zwyczajnego faceta” Małgorzaty Kalicińskiej (Zysk i S-ka): „– Wraca z dwudniowego szkolenia w Poznaniu i melduje, że spotkała tam kolegę ze studiów i on był nią oczarowany, i zaprosił ją wieczorem na drinka i gadali do upadłego. »Tak świetnie nam się gadało, wiesz? Powiedział mi, że jestem o wiele bardziej interesująca niż na studiach. Wykobieciałam!«. Rychu, powiedz, czy wszystkie kobiety tak mają?
– Daj spokój, Wiesiek, za nimi nie trafisz. One mogą wszystko, bo są niewinne. Znam to i ten tekścik: »bo wy macie zdradę wpisaną w waszą cholerną płeć!«, Kurwa, sam bym tego nie wymyślił! Nie zazdroszczę ci. Szczęściem, moja Anula tak nie świruje. Jak się gapię na taką laseczkę młódeczkę, mówi: »Idź, idź! Zobaczymy, czy cię będzie chciała, stary łachu!«.
24.
„Cena przetrwania? SB wobec »Tygodnika Powszechnego«” Romana Graczyka (Czerwone i Czarne) to jedna z bardziej niepoprawnych politycznie książek ostatnich miesięcy. Choćby dlatego warto ją przeczytać, chyba że komuś najlepiej się żyje w nieświadomości i w przekonaniu, że skąd jak skąd, ale z redakcji na Wiślnej w Krakowie żywcem idzie się do nieba. A na Wiślnej, jak to w Krakowie, czasem pada deszcz i aniołów ani widać, ani słychać.
25.
Po sukcesie „Sprawiedliwości owiec” mamy „nasz ulubiony ciąg dalszy”, czyli „Triumf owiec” (Amber) tej samej, wcale nie angielskiej ani irlandzkiej, lecz niemieckiej pisarki. „Owce 2” są gorsze od „Owiec 1”, ale i tak to wcale niezgorsza literatura.
26.
Wojciech Mann w „Rock Mannie, czyli jak nie zostałem saksofonistą” (Znak) przedstawia swój ranking pięciu najbardziej zdumiewających tekstów piosenek. Oto on:
„1. »Klip-klip, klap-klap« – Maria Koterbska śpiewa o tym, że napotkała z rana osiołeczka tarpana. »Klip-klip, klap-klap – osiołek daje znak«. Chyba daje znak, że nie jest osiołeczkiem, ale o tym już w piosence nie ma.
2. »Smutno mi« – to w całości smutna piosenka (?), szczególnie zasmuca mnie fragment, gdy artysta Verba mówi: »smutno mi, bo te rymy zostały napisane w mniej niż pół godziny, smutno mi, bo jestem wesolutki, ele-mele eeelemele-dutki«.
3. »Co ty, królu złoty« – troszkę dzisiaj mniej znana piosenkarka Monika Borys śpiewa do złotego króla w różnych językach i o różnych sprawach. Ciekawi mnie zawarta w tekście informacja o tym, że tamy miękną, gdy on do niej czule mówi. Gdy tama jest już całkiem miękka, to on albo ona, dokładnie nie wiadomo, staje się numerkiem one. Piosenka ta uczy, bawiąc, i bawi, ucząc.
4. »Mała Chinka« – to dzieło już występuje w innym miejscu, ale można o nim napisać pracę naukową. Tekst mówi o małej Chince, cziku-cziku-lince, która jest zasadniczo z Wietnamu, a w Polsce handluje na bazarze tekstyliami. Brat Chinki daleko w Wietnamie przykręca śrubki, ale nie wiemy do czego. Natomiast Chinka z Wietnamu niby mieszka w Polsce, ale za pośrednictwem pana Filona i pani Paschalskiej pozdrawia polskiego chłopczyka i polską dziewczynkę z dalekich stron, więc jednak chyba z zagranicy, gdzie, jak się dowiadujemy, komornik jej wszedł na dom. Po zapoznaniu się z tekstem tej piosenki komornik zapewne z tego domu skoczył i się zabił.
5. Po analizie kolejnych tekstów zorientowałem się, że ta lista powinna mieć co najmniej kilkadziesiąt pozycji. Mając na uwadze Twoje, Czytelniku, zdrowie psychiczne, na pozycji piątej umieszczam losowo wybrany fragment utworu »Po prostu miłość« grupy RH+. Na początku bohater mówi, że to znowu się stało, bo zakochał się tak, że aż go coś zabolało. W dalszej części wyznania padają brzemienne w treść słowa o tym, że: »złączymy się w parę jedną,będziemy przykładem miłości na pewno,chcę, byś była moją jedyną,chcę żyć dla ciebie i pić z tobą wino,zrobiłaś pierwszy krok, zbliżyłaś się i stało się to«.
Ciekawe, czy w związku z nazwą zespołu utwór ten powstał przed transfuzją czy już po niej”
27.
Z opowieści Wojciecha Cejrowskiego, autora „Podróżnika WC” (Zysk i S-ka/Bernardinum), bardzo podobała mi się historia, jak to kiedyś w Kostaryce wsiadł na lotnisku do taksówki, w której rozpoznał fiata 125p. Niebacznie pochwalił się cierpiarzowi, że pochodzi z kraju, w którym wyprodukowano ten samochód. A taksówkarz chciał go za to zabić. „Okazało się, że za czasów Gierka przypłynął do Kostaryki jeden jedyny transport fiatów 125p, zamówiła je korporacja taksówkarska, ale nacięli się, bo nigdy nie sprowadzono do tych aut części zamiennych. No i jak gość usłyszał, że wiezie kogoś z tego podłego kraju, co wystawił go do wiatru, to się wściekł”.
28.
Tess Gerritsen, autorka „Ciała” (Albatros A. Kuryłowicz), jest z zawodu lekarzem. Na szczęście internistą, a nie chirurgiem. Na szczęście, bo pisze thrillery.
29.
„3096 dni” – mroczna autobiografia Nataschy Kampusch (Wydawnictwo Sonia Draga). Gdy się pomyśli, że każdy może trafić na swojego Prikropila...
30.
Zdaniem Mariusza Kotowskiego, autora książki „Pola Negri. Legenda Hollywood” (Prószyński i S-ka), Greta Garbo i Marlena Dietrich nie robiły nic poza tym, ze naśladowały „naszą” Apolonię Chałupiec. Były czasy!
Ranking sporządziła Anna Pietruczak