Rok 2013 obrodził w książki autorów kojarzonych z nurtem wiejskim. Na jesieni ukazały się świetne powieści klasyków debiutujących w latach 60. – „zadomowionych następców", jak nazwał ich Henryk Bereza. Pierwsza to „Ostatnie rozdanie" Wiesława Myśliwskiego, druga – „Osobnik" Mariana Pilota. Obok Edwarda Redlińskiego to najbardziej rozpoznawalni autorzy tego nurtu. Nie zmienia tego fakt, że ich tegoroczne powieści do chłopskich korzeni nawiązują w mniejszym stopniu niż dawniejsze – chociażby saga „Kamień na kamieniu" Myśliwskiego czy „Pióropusz" Pilota.
Jednak najlepsza książka osadzona w prowincjonalnej tożsamości pojawiła się nieoczekiwanie. To zbiór znakomitych opowiadań „Miedza" młodego pisarza i podróżnika Andrzeja Muszyńskiego. Myśliwski i Pilot znaleźli godnego następcę.
Muszyński to znakomity stylista. Oddaje język prowincji w całej jego różnorodności. Zapuszcza się w rejony dawnej gwary, ale też sięga po mowę młodzieży wystającej na pekaesowych przystankach. W jej języku odbija się tęsknota za lepszym światem, który znają z reklam i piosenek disco polo.
– Nie ma jednej wsi, jednego języka prowincji. Chciałem uchwycić zmiany, które się wciąż w nim dokonują – mówi „Rz" Muszyński.
Autor portretuje wiejski świat bez cienia protekcjonalności, dlatego że sam do niego należy. Ma 29 lat i pochodzi ze wsi Krzykawa, na pograniczu Jury Krakowsko-Częstochowskiej i Górnego Śląska. Skończył studia prawnicze, ale kariera w kancelarii nie była mu pisana. – Próbowałem też sił w biznesie, organizując podróże, ale porzuciłem to. Potem zacząłem karierę naukową, ale po roku studiów doktoranckich też dałem spokój – wspomina bez żalu.