Zabójcze autorki

Młode pisarki odważnie tworzą nową jakość polskiego kryminału.

Publikacja: 30.09.2014 02:00

Gaja Grzegorzewska chętnie miesza gatunki

Gaja Grzegorzewska chętnie miesza gatunki

Foto: materiały prasowe

Po latach męskiej dominacji w literaturze kryminalnej rodzi się nowy fenomen – wielowątkowe powieści pisane przez kobiety. Do uznanych nazwisk, jak Marek Krajewski, Zygmunt Miłoszewski, Mariusz Czubaj, pora dodać nowe: Katarzyna Bonda i Gaja Grzegorzewska.

Obie, choć publikują od lat, właśnie wydały przełomowe powieści. Tworzą nietuzinkowe i pogłębione psychologicznie postaci, oryginalnie skonstruowane fabuły, będące intelektualną i emocjonalną przygodą. Ich książki trafiają w modę na opasłe historie, w których można się zatracić. Są konkurencją dla bardzo lubianych pisarek zagranicznych: Asy Larsson, Camilli Lackberg czy Hilary Mantel.

Ani faceci, ani kobietki

Katarzyną Bondę (rocznik 1977), autorkę, scenarzystkę i dokumentalistkę, na „królową polskiego kryminału" namaścił przy okazji  niedawnej premiery jej piątej powieści „Pochłaniacz" Zygmunt Miłoszewski, gwiazdor gatunku.

– Na początku moja dbałość o detale, głębię psychologiczną albo pomysły, by po scenie makabrycznej wprowadzić motyw liryczny, spotykały się z krytyką. Kolegów śmieszyło, że jeżdżę na szczegółowe dokumentacje. Dziś taka praca przygotowawcza to standard – mówi „Rz" Bonda.

W centrum „Pochłaniacza", będącego pierwszą częścią cyklu o Saszy Załuskiej, stoi kobieta, policyjna profilerka opracowująca portrety psychologiczne zabójców. To wyleczona alkoholiczka, samotna matka. Jest pracowita i zmuszona udowodnić swe atuty w śledczej profesji opanowanej przez mężczyzn, trochę jak sama Bonda.

– Zmagam się z dwoma stereotypami: z jednej strony jest pejoratywny termin „literatura kobieca", z drugiej męskie kryminały typu macho – mówi. –  Chcę pisać świetną literaturę środka, powieści popularne, których w Polsce brakuje. To kobiety są główną grupą czytelniczek kryminałów Krajewskiego czy Miłoszewskiego. A ja, tworząc silną postać kobiecą i wielowątkowe fabuły, zyskałam czytelników męskich.

O nowej, szóstej powieści Gai Grzegorzewskiej (rocznik 1980) – „Betonowym pałacu" – mówi się, że stanowi literacki odpowiednik mocnego, męskiego kina. To powieść literacko wyrafinowana, ale także brutalna, w której dowcip i romantyzm splatają się z elementami perwersji i przemocy.

Grzegorzewska odważnie wprowadza motyw więzi kazirodczej i homoseksualizmu w gangsterskim środowisku. Jej bohaterów dręczy wstyd. On właśnie, a nie wyeksploatowana w literaturze zemsta, jest motorem zachowań postaci.

Obie autorki na różne sposoby, ale z porównywalnym talentem i śmiałością, przełamują ramy gatunku, przeplatają konwencje, rysują niejednoznaczny pejzaż naszej współczesności.

Fakty i fantazje

Bonda stawia na warsztat i prawdę. Pracowała jako reporter śledczy i sądowy, teraz konsultuje się z ekspertami kryminalistyki, medycyny, policjantami. Dla Grzegorzewskiej rzeczywistość, literatura fachowa i informacje to punkt wyjścia dla jej wyobraźni.

– Moje zagadki są zagmatwane, a świat bardziej komiksowy niż realistyczny – wyjaśnia „Rz" Grzegorzewska. – Aby nadać opowieści znamiona prawdopodobieństwa, posługuję się rzeczywistą topografią, wplatam autentyczne motywy, zasłyszane anegdotki, istniejące postaci. Jednak tworzę alternatywną rzeczywistość. Uwielbiam mieszać gatunki. „Betonowy pałac" to kryminał ocierający się o urban fantasy.

Sam język – świeży i świadomie prowadzony – jest atutem. Zaskakuje też główna postać: amator, antybohater. – Niełatwo znaleźć nowy typ detektywa. Wymyśliłam więc antydetektywa. „Profesor" nie zna się na robocie, nie znosi jej, prowadzi śledztwo, bo nie ma wyboru – mówi autorka.

„Betonowy pałac" stoi w Krakowie, na jednym z osiedli opanowanych przez gangsterów. – Denerwuje mnie cepeliowo-turystyczny obraz Krakowa. Nie ma co ukrywać statystyk, to miasto maczet, jedno z najniebezpieczniejszych w Polsce – mówi Grzegorzewska, która mieszkała na kilku tamtejszych osiedlach.

Bonda osadziła akcję „Pochłaniacza" w Trójmieście. Zaczyna opowieść w latach 90., wraz z narodzinami mafii, a prowadzi do dziś, nawiązuje do afery Amber Gold i powiązań między gangsterami, biznesmenami i politykami. Odsłania legalne i nielegalne kręgi władzy. Wyłaniający się z opowieści obraz Polski jest mroczny, złożony, intrygujący.

– Powieści kryminalne mogą być tym, co pozwoli powiedzieć światu, jacy jesteśmy, o czym marzymy, co nas dręczy. Przecież niemal wszystko, co wiemy o Skandynawach, pochodzi z książek – mówi Bonda. I dodaje: – Taka literatura powinna być naszym flagowym towarem kulturalnym.

A kobieca fala przybiera na sile. Ostatnio zauważone powieści wydały m.in. Marta Mizuro („Cicha przystań") i Marta Guzowska („Ofiara Polikseny"). – Im większa konkurencja, tym lepsza literatura – cieszy się „królowa polskiego kryminału". – Niech mnie gonią, i tak im się nie uda!

Katarzyna Bonda, Pochłaniacz, Muza SA, 2014

Gaja Grzegorzewska, Betonowy pałac, Wydawnictwo Literackie, 2014

Po latach męskiej dominacji w literaturze kryminalnej rodzi się nowy fenomen – wielowątkowe powieści pisane przez kobiety. Do uznanych nazwisk, jak Marek Krajewski, Zygmunt Miłoszewski, Mariusz Czubaj, pora dodać nowe: Katarzyna Bonda i Gaja Grzegorzewska.

Obie, choć publikują od lat, właśnie wydały przełomowe powieści. Tworzą nietuzinkowe i pogłębione psychologicznie postaci, oryginalnie skonstruowane fabuły, będące intelektualną i emocjonalną przygodą. Ich książki trafiają w modę na opasłe historie, w których można się zatracić. Są konkurencją dla bardzo lubianych pisarek zagranicznych: Asy Larsson, Camilli Lackberg czy Hilary Mantel.

Pozostało 87% artykułu
Literatura
Dzień Książki. Autobiografia Nawalnego, nowe powieści Twardocha i Krajewskiego
Literatura
Co czytają Polacy, poza kryminałami, że gwałtownie wzrosło czytelnictwo
Literatura
Rekomendacje filmowe: Intymne spotkania z twórcami kina
Literatura
Czesław Miłosz z przedmową Olgi Tokarczuk. Nowa edycja dzieł noblisty
Literatura
Nie żyje Leszek Bugajski, publicysta i krytyk literacki