Berlinale: Najlepsze scenariusze pisze życie

Na półmetku festiwal ma już faworytów. Najsilniejsze wrażenie wywarły filmy oparte na faktach.

Aktualizacja: 20.02.2018 16:31 Publikacja: 20.02.2018 16:06

Reżyser Gus Van Sant w Berlinie afp

Reżyser Gus Van Sant w Berlinie afp

Foto: AFP

Szok. To reakcja na norweski „U-July 22”. Film Erika Poppego trwa półtorej godziny. Najpierw jest krótkie wprowadzenie. Jeszcze przed czołówką obrazy wybuchu przy budynkach rządowych w Oslo. Potem letni obóz Partii Pracy na norweskiej Utoi, dokąd przyjechało 500 młodych ludzi. Setki namiotów, rozbawiona młodzież. Od odgłosu pierwszego wystrzału wszystko toczy się w naturalnym czasie. To 72 minuty, w których Anders Breivik zabił 77 osób, a dalszych 100 poważnie zranił.

?Zapis nienawiści

Poppe z kamerą towarzyszył jednej 17-letniej dziewczynie. Przerażonej, uciekającej przed mordercą, szukającej swojej młodszej siostry. Kaja jest postacią fikcyjną, ale jej los stanowi zbitkę relacji tych, którzy te tragiczne 72 minuty przeżyli.

Norweski reżyser nie zrobił filmu o terroryście. Sam Breivik pojawia się na ekranie raz, widać go z bardzo daleka. Słychać tylko strzały. I krzyk ofiar.

„U-July 22” pokazuje za to strach, bezsilność, panikę, śmierć. To obraz sytuacji przekraczającej wyobrażenie: wielu uczestników obozu myśli, że trwają jakieś ćwiczenia, dopóki na własne oczy nie zobaczyli zabitych, a pomoc policji początkowo niedowierzającej dzwoniącym dzieciakom przybyła zbyt późno.

To film o najprostszych odruchach, kiedy ktoś zatrzymuje się, by być przy umierającej dziewczynie i a inny mówi do chowającej się w tę samą skalną szczelinę koleżanki: „Nie wchodź tu, bo nas zobaczy”. Ale przede wszystkim jest to film o ludziach, którzy nagle muszą zmierzyć się z nienawiścią. I o tych, którzy muszą dalej żyć, mając w pamięci potworne obrazy.

Na premierze filmu dziewczyna, która w tamtym czasie była w wieku bohaterki „U-July 22”, powiedziała: – Ta historia pokazuje, do czego może prowadzić ekstremizm. To nienawiść w najtragiczniej formie.

Inni ocaleni na pytania, czy nie za wcześnie na takie obrazy, odpowiadali: – Jeśli będziemy czekać, może być za późno. Ten znakomity, wstrząsający film nakręcony z amatorami to kino na wskroś nowoczesne.

W lekko brunatnych, spatynowanych barwach utrzymany jest natomiast „Dowłatow” Aleksieja Germana Jr. Film mniej zrozumiały na Zachodzie, ale ogromnie ważny, zwłaszcza dla naszej części Europy.

Rosyjski dysydent

Siergiej Donatowicz Dowłatow zmarł w 1990 roku w Nowym Jorku. Był przedstawicielem tzw. trzeciej fali rosyjskiej emigracji, dziennikarzem i pisarzem, autorem kilku powieści i zbiorów opowiadań. Dziś w Rosji uznawany jest za znakomitego artystę, ale w latach 70. uchodził za dysydenta. Cenzura zatrzymywała jego książki, a pisma i wydawnictwa odmawiały z nim współpracy.

Akcja „Dowłatowa” toczy się w Leningradzie w ciągu pięciu listopadowych dni 1971 roku. German cofnął się do czasu, w którym nie było wolności słowa, trwały represje w stosunku do niezależnych artystów, a przecież sztuka, ta cenzurowana, kaleczona i zakazana, odgrywała ogromną rolę.

Stworzył fascynujący obraz rosyjskiej inteligencji. Sportretował ludzi szykanowanych przez władzę, jak Dowłatow czy Josef Brodski, ale silnych i znających własną wartość. Trwających przy własnych ideałach i pozostający sobą mimo wysokiej ceny, jaką muszą za to płacić. German nie ukrywa, że zrobił film-ostrzeżenie, by nie powtórzył się czas zamykania ust ludziom myślącym „nieprawomyślnie”.

To mocne i mądre kino powstało w koprodukcji z polską kinematografią. „Dowłatow” jest już drugą realizacją Germana, w którą zaangażowana jest firma Message Film Dariusza Jabłońskiego, a znakomite zdjęcia zrobił oscarowy operator Łukasz Żal.

Dzisiaj zresztą artyści, w wyjątkowy sposób wpisani w społeczne nastroje, często stają się bohaterami filmów. Interesującym spojrzeniem na gwiazdę walczącą ze sławą i przypisanym jej wizerunkiem są „Trzy dni w Quiberon” Emily Atef z niesamowicie podobną do Romy Schneider aktorką Marie Baumer. To historia ostatniego dużego wywiadu, którego w swoim życiu udzieliła popadająca w depresję Schneider.

O Złotego Niedźwiedzia walczy też nowy film Gusa Van Santa „Don’t Worry He Won’t Get Far on Foot”. Jego bohaterem jest przykuty do wózka inwalidzkiego, sparaliżowany rysownik-alkoholik John Callahan.

Scenariusze wszystkich filmów, o których jak dotąd na Berlinale mówi się najwięcej, napisało więc życie. ©?

Szok. To reakcja na norweski „U-July 22”. Film Erika Poppego trwa półtorej godziny. Najpierw jest krótkie wprowadzenie. Jeszcze przed czołówką obrazy wybuchu przy budynkach rządowych w Oslo. Potem letni obóz Partii Pracy na norweskiej Utoi, dokąd przyjechało 500 młodych ludzi. Setki namiotów, rozbawiona młodzież. Od odgłosu pierwszego wystrzału wszystko toczy się w naturalnym czasie. To 72 minuty, w których Anders Breivik zabił 77 osób, a dalszych 100 poważnie zranił.

Pozostało 89% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla