Czy muzyka polska jest na tyle znaną marką w świecie, że nie trzeba jej specjalnie promować, czy ciągle szukamy sposobów, by ją wylansować?
Współczesny świat jest światem nieustającej konkurencji. Obserwujemy na przykład, jak mocno do Ameryki i do Europy wchodzi muzyka chińska, to poważny konkurent i musimy się z nim liczyć. Niemniej muzyka polska jest mocną marką, coraz więcej międzynarodowych orkiestr, zespołów i artystów ją gra i jej poszukuje. To także efekt działań Instytutu Adama Mickiewicza, m.in. poprzez projekty programu Polska Music, współpracę z najlepszymi orkiestrami światowymi, które dziś mają w repertuarach Szymanowskiego, Lutosławskiego, Góreckiego i Pendereckiego, obchody setnej rocznicy urodzin Witolda Lutosławskiego czy aktualnie – setna rocznica urodzin Mieczysława Weinberga. Wspieramy współczesnych kompozytorów, którzy jak Agata Zubel osiągają światowe sukcesy.
Lansowanie twórców mniej znanych wymaga jednak uporu.
To prawda. Ważnym, a nieoczywistym kompozytorem jest Mieczysław Weinberg, jego polska tożsamość i związki z Polską są bezsprzeczne, mimo że przez większą część życia był obywatelem sowieckim. Jego muzykę, która jest najlepszym przykładem odrębności polskiej kultury muzycznej od rosyjskiej i niemieckiej, trzeba przybliżać światu. Utwory Weinberga na szczęście zostały wydane przez jedną z agencji zachodnich, więc mogą być grane przez zagranicznych muzyków. Sięgnęła po nie m.in. maestra Mirga Gražinyt?-Tyla, a efektów możemy wysłuchać na pierwszym albumie, który ukazał się niedawno nakładem Deutsche Grammophon. Z innymi kompozytorami mamy ogromny kłopot, bo trudno jest wprowadzać kogoś do międzynarodowego obiegu, kiedy nie ma nut.
Dziewięć lat temu Instytut uczestniczył w światowej prapremierze opery o Auschwitz „Pasażerka" Mieczysława Weinberga w Bregencji. Zainteresowało się nią wiele teatrów. Czy więc nadal musimy zachęcać do Weinberga?