Sprawa jest związana ze zjawiskiem określanym w Ameryce jako skalpowanie uczestników koncertów. Polega na niejawnym pomnażaniu zysków poprzez przekazywanie części biletów na czarny rynek oraz do komercyjnych portali.
Za mały zysk
Jak podał „Ticket News", postawę Metalliki, która sprzedała 125 mln albumów, napiętnował amerykański kongresman Bill Pascrell, który od lat walczy z nieuczciwą sprzedażą biletów. Ostatnio wystąpił przed Komisją ds. Energii i Handlu. Pomimo zaawansowanego wieku przedstawił się jako fan trashmetalowej formacji, a przemówienie naszpikował tytułami przebojów Metalliki. Najbardziej znaczący był „Sad But True": smutne, ale prawdziwe.
Afera zaczęła się, gdy magazyn „Billboard" dotarł do 11-minutowego nagrania z początku 2017 r., z czasu ogłoszenia sprzedaży biletów na amerykańskie koncerty zespołu promujące album „Hardwired... To Self-Destruct". Do zmowy doszło pomiędzy Bobem Rouxem, reprezentantem największego globalnego producenta koncertów Live Nation, oraz menedżerami Metalliki. Strony uznały, że oficjalne ceny biletów są za niskie i nie gwarantują odpowiedniego zysku.
Niejawna umowa dotyczyła sprzedaży 88 tys. biletów po komercyjnych cenach, mocno zawyżonych wobec tych w normalnej sprzedaży. Na Live Nation i Metallicę przypadło po 40 proc. zysku, dla dwóch innych menedżerów 20 proc. W ten sposób na koncert otwarcia tournee sprzedano 10 tys. biletów, zaś na kolejne – po 4400.
W oficjalnych oświadczeniach zespół twierdzi, że nie wiedział o spekulacji. Amerykańskie media dziwi teraz jednak fakt, że osoba zamieszana w proceder wciąż pracuje dla Metalliki jako konsultant do spraw sprzedaży biletów.