Sensacyjny powrót Zeppelinów spotkał się z fantastycznym odzewem fanów. Dwupłytowy album „Mothership” z 24 największymi przebojami grupy, wzbogacony DVD z fragmentami występów, błyskawicznie znalazł się w pierwszej szóstce najczęściej kupowanych płyt w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. W przypadku kolekcji „the best of” jest to ewenement.
Kolekcja hitów Zeppelinów jest nie tylko przypomnieniem największych osiągnięć zespołu, ale też powodem do wstydu dla młodych grup. Nikt, poza White Stripes, nie jest dziś w stanie kontynuować najlepszych tradycji hard rocka opartych na bluesie.
Takie nagrania, jak „Good Times Bad Times” czy „Dazed And Confuses” elektryzują niezmiennie od lat, tak jak słynny riff Page’a w „Whola Lotta Love”. Jego solo w „Since I’ve Been Loving You” to jubilerska robota, majstersztyk. „Immigrant Song” uderza dzikością wikingów, „Stairway To Heaven” zabiera słuchaczy do muzycznego nieba, zaś „Kashmir” oszałamia orientalnymi brzmieniemi.
Słabsze są nagrania z ostatniej, dziewiątej płyty. Jestem jednak pewien, że i one na koncertach zabrzmiałyby potężnie, uwolnione od modnych w 1980 r. syntezatorowych aranżacji. Niestety, najsłynniejszy hardrockowy zespół świata rozpadł się, gdy po całonocnej libacji alkoholowej 25 września 1980 r. zmarł perkusista John Bonham.
Wtedy koledzy solidarnie orzekli, że dalsza działalność nie ma sensu. To jednak, co było niemożliwe 27 lat temu, stanie się rzeczywistością 10 grudnia. I, miejmy nadzieję, podczas zapowiadanego na przyszły rok światowego tournée.